Z tym krajem łączy mnie już tylko grawitacja

Κομνηνός Κασταμόνου

Ἰδοὺ ὁ ἄνθρωπος


Tomiki Aubade Triste i Karmageddon dostępne w księgarniach:
"Sonet", Żeromskiego 27, Radom
"Księgarnia Literacka im Witolda Gombrowicza", Żeromskiego 83, Radom
"Tarabuk" ul. Browarna 6,Warszawa
"Czuły Barbarzyńca", ul. Dobra 31, Warszawa
także internetowo


http://sklep.danmar.waw.pl/?4,karmageddon-pawel-podlipniak

http://ksiegarniagombrowicza.osdw.pl/


środa, 31 lipca 2013

Lody dla ochłody. Wiersz zawiera lokowanie produktu.

Letnich wykopków archeologiczno-poetyckich cd. Tak stary, że aż strach. Wziął się od byka ortograficznego strzelonego przez jednego z bejowych grafomanów. Słowo tak mi się wtedy spodobało, że powstał wiersz.


Uwieżymy



uwieżymy słodkie bryły katedr
gotykiem, który skręca się – nie strzela
– z łuków napiętych niknącym ciężarem,
pozostawiając gdzieś na podniebieniu
rozkosznie zimną kropelkę słodyczy.
mmm – powiesz – kiedy szybko obliżę
twoje palce (zanim cofniesz rękę).

po uwieżeniu przyjdzie pora na rozety
na kratownice chrupkich, lekkich wafli,
co od wilgoci nieporęcznie miękną,
lecz prześwietlone ostrym światłem słońca
jaśnieją brązem, udając piaskowce.
kiedy wnętrze skapnie i do reszty spłynie,
szepniesz zalotnie w ucho – karpidżjani.

czwartek, 18 lipca 2013

środa, 17 lipca 2013

Bez obaw, zbawiciel jeszcze długo nie nadejdzie - nowa recenzja "Karmageddonu"





Fragment

"Podlipniak nadal tak naprawdę niczego nam nie „mówi”, pozostawia jedynie sczerniałą mapę, czego skutkiem jest błądzenie w ciemności. Poeta jest jednak sprytny, podrzuca co jakiś czas wskazówki:
Czasem nazwij mnie. Może moje imię
z łaskawych krain o łagodnych zimach
ułoży się do snu. Diabeł tkwi w szczegółach.
(„Niepamięć”)
Tak naprawdę w szczegółach tkwi Podlipniak, w kruchych tropach podrzucanych mimochodem, w subtelnej grze znaczeń i słów. W nawiązaniach i konotacjach. W wiem teraz, jak dotknąć, aby nie bolało („Łasko, łasa łasiczko”), a jednak nadal boli, a jednak oznacza stratę czasu, smakuje gorzko. To, co w tych wierszach jest subtelne, nosi znamiona uczucia, empatii, to, na co czytelnik „łapie się” przy kolejnych wierszach, rozwiewa się jak dym (mgła) przy „Elegii dla misiz robinson”:
gdzie są ci chłopcy o ciałach z denimu
(i członkach twardych jak blaszane ćwieki) […]
gdzie są dżinsowi mali adonisi,
z mlekiem pod nosem i pyszna powagą […]
gdzie są pocieszne małpki z marcepanu
prężące mięśnie ramion i pośladków […]
gdzie łatwopalne papierowe cienie,
sekrety skryte w ciemnych gardłach komód,
czy warte słowa? czy dżizas je kocha
i trzyma miejsce dla pani u siebie?
Kolokwialnie rzecz ujmując: cały nastrój szlag trafił i to też jest bardzo charakterystyczny zabieg u Pawła Podlipniaka, „zrobić” klimat i nagle w środek tych wszystkich cudowności wrzucić granat, rozwalić scenerię, zmusić czytelnika do zmiany percepcji. Przenieść środek ciężkości."



RECENZJA ===> TU KLIKAĆ



piątek, 12 lipca 2013

Robaki, ser, anioły

Coś z głębokiego gardła mojego archiwum (ach jaka ładna dopełniaczówka wyszła).  Mam do wiersza, który jest pod zdjęciem, na dole postu, duży sentyment. Jest napisany o prostaczku i po "prostacku". Ot, taka jedność formy i ...    

Przypis:
Takimi oto słowami szesnastowieczny młynarz z Friuli, Domenico Scandella, zwany Menocchiem, opowiadał przesłuchującemu go inkwizytorowi o swoich przekonaniach, opowiadał z dumą, swadą i swobodą, argumentując inteligentnie i sprawnie, odwołując się wielokrotnie do słowa pisanego, zadziwiając nie tylko przesłuchujących go członków Inkwizycji:
„Powiedziałem, że zgodnie z moim przekonaniem i wiarą wszystko było chaosem, czyli ziemia, powietrze, woda i ogień razem pomieszane; i to wszystko stanowiło jedną masę, tak właśnie jak wyrabia się ser z mleka, i w niej powstały robaki, były to anioły; […] a wśród tych aniołów był także i Bóg”




Robaki i ser


Nic się z niczego wziąć nie może
Bez skutku żadna jest przyczyna
(Ani nauka z pustej głowy)
Chleb nie wyrośnie bez zaczynu

Ciekawi mnie co pierwszym słowem
Ile żywiołów jest w eterze?
Czy Bóg w chaosie jest chaosem?
Czy anioł jest robakiem w serze?

To ja - Menokio, młynarz, mówię
Wiem, że rozumu jasność wolę
Prawda, jak chleb, ma swoją cenę
A każdy człowiek jest aniołem

Już po mnie idą, słychać kroki,
Wnet będę miał z płomieni łoże
Lecz szepnę, zanim zamknę oczy:

„Nic się z niczego wziąć nie może” 

środa, 10 lipca 2013

Recenzja "Karmageddonu" w najnowszym "Toposie"

W najnowszym numerze "Toposu" 3[130]/2013 w.170 ukazała się recenzja "Karmageddonu" autorstwa Piotra Wiktora Lorkowskiego.

Piotr W. Lorkowski m.in. pisze:
"Dosyć długo uczyłem się języka wierszy Podlipniaka. Ich specyficznej sennej składni, gramatyki zuchwałych metafor. Sporo czasu zajęło mi dostojnienie się do jej rytmów, co są często rytmami złamanych, rozsypujących się lub luźno związanych strof. Jakby wszystko tutaj nie godziło się na swój przyrodzony -albo chwilowo przybrany - kształt i czuło się zmuszone szukać dla siebie nowej formy, pozostawiając ślad, którym podąża wyobraźnia czytającego. Kuszona, zwodzona, zaskakiwana dynamiką przemian (por. wiersz Omer). Idąc onirycznym tropem, trafiamy w sam środek utopii; oblepiają nas koszmary. Poeta chętniej eksploruje je niż zaklina (zob.: Annus horribilis, 7.36 PM). Wizyjność otwiera przed nami całą grozę obnażonego istnienia, najlepiej widoczną na tle leśnych śniegów, gdzie „śmierć, blady koń, ma kopyta/ owinięte w atłas. Stąpa cicho i uważnie,/ obwąchuje ślady po nieprzebranych za nic dniach,/ nocach oraz innych próbach ucieczki./ Potem zgniata puste listy oparte o szklanki." (Zimnik). Drugą składową światoobrazu Podlipniakowych wierszy jest gwałt. Przemoc, przedstawiona jako dominanta dziejów. Spektakl zgłady rozgrywa się tutaj w doborowej obsadzie alianckich lotników z bombowego dywizjonu (Ave Lancastria gratia plena!) oraz obsługi działek przeciwlotniczych {Karmel. Eau de Getsemani). Czasem batalistyczne widowisko przechodzi w frenetyczną liturgię. Jeden z jej uczestników wyznaje: „Nasi bogowie noszą poplamione szaty,/ mieszają w misach napalm. W miedzianych ustach/ gotują dla nas ostateczne rozwiązania. Wypluli letnich,/ wciągnęli gorących, reszta przepadnie w milczeniu." (Nieśmiertelnik z Minotaurem). Ocaleje z niej tylko ten, kto o każdej porze potrafił ominąć miejsca niebezpieczne. Bo przecież „śmierć to miejsce, nie czas" (A teraz ułóż mnie do snu [wiktoriańska galeria pośmiertna]). Przetrwa właściwie tylko po to, aby złożyć raport z ryzykownych ekspedycji; zdać sprawę z bolesnych metamorfoz (Utomlonnyje solncem II) lub tęsknot za pozostawioną daleko intymnością (Iskrzy bliżej skóry). Takie właśnie tęsknoty pozwalają czytelnikowi stanąć blisko lirycznego "ja", dotąd chętnie osłaniającego się liczbą mnogą. „Ja" - konfesyjnego, melancholijnie czułego w erotycznym zachwycie (Łasko, łasa łasiczko) albo wzruszającego, gdy przywoła bezradne matczyne umieranie (Faberze 4.ość). Karmageddon stanowi także wyraz zainteresowania, nawet fascynacji, kulturą anglosaską; recepcji przetwarzającej wątki popkulturowe z jej sztubackimi fantazmatami (Elegia dla misiz robinson), ale przede wszystkim - ukierunkowanej na dialog z wierszami Anne Sexton (M.Street; M. Street II). Emocjonalna temperatura tego dialogu nasuwa pytanie: czy nazwiskiem poetki nie nazwał Podlipniak animy, żeńskiego pierwiastka swej lirycznej persony uwięzionej, pośród znikliwych archetypów (Annopol) pomiędzy ciemnością a ciemnością. Pewnie dlatego te wiersze, pełne agresywnie rozpędzonych obrazów, do ostatka bronią swojej tajemnicy. Tanio skóry nie sprzedadzą."

poniedziałek, 8 lipca 2013

Wiersze z "Trzosu"

Poniżej dwa wiersze drugomiejscowe z II OKP "O Trzos Króla Eryka". Finał był pod koniec maja, ale jakoś zaspałem z ich publikacją na blogu. Miłej lektury.






Poganiacze pereł



Ich krew wciąż płonie w moich żyłach - wracali zawiani 

i owiani zapachem kolumbijskiej kawy oraz najlepszej whisky

Dawid Majer Sztormy



Podróż nas zmniejsza, chłopcze, do rozmiarów szpilki
wbitej w zetlałą mapę. Palec sprawnie dąży
w nieznane wcześniej miejsca. Tam koczują starcy
o startych przez czas twarzach. Pijąc tanie wina,
przywołują wyprawy na inne półkule
pełne pikantnych kobiet i nieznanych smaków.

Caravaggio ich zebrał, włożył w dłonie noże
i kazał kreślić szlaki wędrówek donikąd
na skórze przeciwników – więc stoją po bramach,
czatują na przechodniów, lecz ostrza stępiały,
a ręce drżą bezwiednie, otwierając nową
butelkę wygładzacza niefortunnych wspomnień.

Ten dopełniacz powinien mieć uzasadnienie,
jakiś cel, kiedy pchają wypełnione złomem
rydwany aż do punktu, w którym ktoś wyceni
życie, jak kawał drutu albo bęben pralki,
zanim uwierzą w hasło brzemiona swe noście

nigdy przeciw drugiemu, pierwszy rzuci kamień.



Huśtawki [remix/redux]



jeszcze się nie spisałeś, jeszcze niesiesz wiersze,
niby wyżeł przemokły gdzieś na polowaniu,
zanim cię dotknie życie (śmiertelnym dotykiem),
zanim spod palców umknie ostatnia podpórka.

obok są obce ciała, niepokrewne ciepłem,
mają swoje miłości i godowe pieśni.
nie rymują się prawie z żadnym dobrym słowem.
po prostu przemijają wraz z porami roku.                                                                                                              

brakuje ci pewności, że cokolwiek niesiesz
zasługuje choćby na notkę lub przypis
mniej zdawkowy niż ukłon znajomych z młodości,
którzy się nie przyznają do ciebie po zmierzchu.

zachód napełnia szyby ostatnim rozbłyskiem.
znów będziesz miał dla siebie cały święty spokój,
nim życie cię porzuci w oknie jak dzieciaka
trzymającego mocno lizak w kształcie serca.

piątek, 5 lipca 2013

Moje wiersze "poratoniowe" we Frazie nr 1-2/2013

Nareszcie ukazał sie nowy numer "Frazy". Byłem nim żywotnie zainteresowany, gdyż miały się w nim ukazać moje wiersze, którymi wywałczyłe sobie II miejsce na ubieglorocznym OKP im. K. Ratonia w Olkuszu. 
Pod okładką fragment omówienia konkursu pióra jurorki dr Magdaleny Rabizo-Birek i wspomniany w omówieniu wiersz Kolumbiada. W Zestawie były jeszcze wiersze: Roundup, Life on Mars, Głowa do otwierania, Margaretki i sulamitki.  Są gdzieś tam wcześniej na blogu.



"Poezja pozostałych laureatów, a szczególnie zdobywcy drugiej nagrody Pawła Podlipniaka [...] ma odmienny charakter. Jest – rzec można – bardziej „ratoniowa”, gdyż osadzona w realiach infernalnej, nowoczesnej, wielkomiejskiej cywilizacji, z jej bogatym i starannie odtworzonym rekwizytorium. To się nam – jurorom – spodobało we wszystkich zestawach nagrodzonych głównymi nagrodami: postawienie na konkret i żelazna konsekwencja w rozwijaniu poetyckich konceptów, gdzie nie ma miejsca na przypadkowe efekty. Podlipniak jest poetą kulturowego dialogu, niemal każdy z jego erudycyjnych wierszy jest nadbudowany nad jakimś archewzorem. Bez kompleksów „rozmawia” nie tylko z dziełami największych poetów (w zestawie wierszy nagrodzonych dialoguje z najbardziej znanymi wierszami Paula Celana), ale i w charakterystyczny dla współczesnej literatury sposób inspiruje się tekstami współczesnej kultury popularnej (głównie anglosaską klasyką rocka). Z racji swojego zainteresowania metamorfozami we współczesnej poezji, odziedziczonego po romantyzmie, toposu ojczyzny zwróciłam uwagę na jego świetny, może najlepszy w wyrównanym zestawie, wiersz Kolumbiada [Jasna macierz], który w niezwykle trafny sposób charakteryzuje problem z ojczyzną, który ma dziś zapewne nie tylko pokolenie rówieśników poety, choć to na ich nomadycznym, najczęściej emigranckim losie – tytułowej „kolumbiadzie” – poeta się koncentruje, ilustrując przy okazji degradację patriotycznego fantazmatu, który się w nas rozpada, niszczeje i blaknie niczym wrzucona do śmietnika stara, zniszczona flaga narodowa."


Kolumbiada [Jasna macierz]


Tam, za morzami, nie będzie zapewne wcale tak straszne
To że się nie jest już nikim
W.H.Auden Morze i zwierciadło

Stąd trzeba uciekać, bo rześkie powietrze przegryza
nawet stali i kamień. Trucizna jest wszędzie,
gdzie stopę postawiła nasza jasna macierz
z ryjem pociętym w paski przez niegrzecznych chłopców.

Trzeba. Jednak boję się wyjechać w jakieś lepsze miejsce.
Wciąż mam przeczucie, że za późno, gdyż noszę w żyłach
zarazek, jad, który zabiorę aż na koniec świata,
gdzie jasna macierz wije gniazda dla swych chromych dzieci.

Może jest sposób, żeby mnie odkazić, zabić nie całkiem,
a potem poskładać w nowy kształt i nadać kierunek,
zanim utknę na brzegu, zanim jasna macierz uśpi fale.
Po drodze zgubię resztki bieli i czerwieni.