iskrzy bliżej skóry
burza za oknem jak kot elektryczny drapie
lśniącym pazurem brzuchy deszczowych waleni.
trwa wielkie, nieuchwytne wymieranie godzin,
całych gatunków rzeczy niezbędnych do zejścia
z gałęzi i nie wiemy, kto podniesie owoc
bliższy skórze, a potem wygładzi ostatnie
zmarszczki pościeli. ranek to lek pierworodny
na ostatnie wieczerze i pierwsze śniadania.
budzą się wtedy wszyscy święci od kuchennych
stołów i parzą wrzątkiem gorzkie ziarna, sprawnie
łowiąc ostatnie iskry z szorstkiej kociej sierści.
a potem będą dzielić, co jeszcze zostało:
ciało moje i twoje, okruch rogalika.