Z tym krajem łączy mnie już tylko grawitacja

Κομνηνός Κασταμόνου

Ἰδοὺ ὁ ἄνθρωπος


Tomiki Aubade Triste i Karmageddon dostępne w księgarniach:
"Sonet", Żeromskiego 27, Radom
"Księgarnia Literacka im Witolda Gombrowicza", Żeromskiego 83, Radom
"Tarabuk" ul. Browarna 6,Warszawa
"Czuły Barbarzyńca", ul. Dobra 31, Warszawa
także internetowo


http://sklep.danmar.waw.pl/?4,karmageddon-pawel-podlipniak

http://ksiegarniagombrowicza.osdw.pl/


piątek, 27 lutego 2015

And I'm floating in a most peculiar way and the stars look very different today

Kolejny, który przeleżał się ponad rok. 






Space Absurdity

Here am I floating round my tin can
Far above the moon
Planet Earth is blue
And theres nothing I can do
David Bowie Space Oddity


uczucia nie mają wieku, zawsze mają czas
najwyższy. mówisz wiek ma rozum,
a ja mówię nigdy i nigdzie, bo czy mógłbym bardziej,
kochać cię w jakieś wtedy albo nowsze tutaj
i w jakie czulsze miejsca zabrać to, co zostanie
z nas po zderzeniu na najniższej z orbit.

zbiegną się tory sieroce na trasie w nieznane
i z głów się będzie kurzyć, kiedy jakieś norad
odpali w nas wielogłos z wielogłowicowych
rakiet wypełnionych najzdrowszym rozsądkiem,
to i tak możemy, choć tylko przez chwilę,
toczyć się w zaślepieniu na najniższej z orbit.  

i jeśli gdzieś po drodze będzie nagłe zwarcie
w obwodach tak niezbędnych nam do podtrzymania
temperatury wewnątrz lądownika lub tylko ciepłoty
ciał  najzwyklejszych i po ludzku głodnych
uczuć, które nie zapewniają  nic oprócz pewności,
że będzie po nas miejsce na najniższej z orbit. 

a wtedy usłyszymy śmiech majora toma:
niżej jest tylko wnętrze pogniecionej puszki
z resztką popiołu na dnie i nie ma powrotu.  


--------------------


czwartek, 26 lutego 2015

Ponownie gramy poezję - czyli: w sobotę w Olkuszu


Ponownie gramy poezję z Pawłem Matrackim i Jarkiem Zarychtą. Tym razem w Olkuszu. Gdybyście byli przypadkiem w sobotę w Olkuszu, zapraszamy na 17:00 do GSW na Szpitalnej.


poniedziałek, 23 lutego 2015

Niewymawialne (bo i po co?)

Kolejny bardzo zaległy.
Rdza Węglowska na załączonym obrazku. 




wiersz , którego nigdy nie przeczytam na głos



rdest – to jest słowo nie do powiedzenia,
za nim rabarbar albo rurka z kremem
(wtedy rzeżączka już się uniewinnia
w cichym niewymówieniu).

są rzeczy zwykłe i bardzo boleśnie
nadostateczne, gdyż po nich zabiera
głos i to wszystko, co jeszcze kochamy,
rdza, łuszcząc nędzne resztki.   

na dnie suchego oka osadza się obraz,
powidok z czasów, kiedy ktoś za rękę
wiódł nas do parku na niedzielny spacer
(karmić rude wiewiórki).

rdest, rdza i karma – nasze przeznaczenie
wymawia skąpe słowa pożegnania.
niedopowiedzenie jest tylko nawiasem,
w który wejdziemy bez żalu i reszty
jak wdowi grosz  z zupełnie innej przypowieści.

czwartek, 19 lutego 2015

O moim występie z "Madafakafares" w dzisiejszej "Wyborczej" - z odrobiną Prozaku :)

I dziś pojawiło się na papierze.
"Kto natomiast nie był w Miejskiej Bibliotece Publicznej w sobotę, nie ma na razie szansy na odrobienie tej straty. Tu też równie nieliczna publiczność zjawiła się na wieczorze poetyckim radomskiego twórcy Pawła Podlipniaka. Choć określanie tego wydarzenia mianem wieczoru poetyckiego jest wielce mylące. Bo to był spektakl i to znakomity. Stworzyło go trio w składzie: Paweł Podlipniak - recytacja, można powiedzieć, że wokal, Jarosław Zarychta - instrumenty klawiszowe i Paweł Matracki - gitara elektryczna.
Podlipniak (rocznik '68!) wydał niedawno trzeci swój tomik pod tytułem „Madafakafares". W „Wyborczej" recenzowała go Kasia Wiśniewska, więc ja dodam jedynie, że to najprawdopodobniej najlepszy poeta tego pokolenia tworzący w Radomiu.
Nie przepadam za wieczorami poetyckimi, bo zwykle jest nudnawo, a poeci raczej niezbyt często są dobrymi recytatorami. Tu było absolutnie inaczej. Swoją poezję Podlipniak podawał słuchaczom znakomicie. Z dużym wyczuciem dramaturgii i muzyki. Jarosław Zarychta i Paweł Matracki, wytrawni radomscy muzycy, okazali się znakomitymi ilustratorami. Ich, głównie improwizowana, muzyka znakomicie współgrała z wierszami. Niewiele trzeba by zbudować z tego spektakl, który mógłby być prezentowany na dużej scenie. To wydarzenie określiłbym jako równie ekskluzywne. Przyszło ze dwadzieścia parę osób, nie było mediów. Żałujcie.
W weekend kolejna miła rzecz - Katarzyna Wiśniewska (Kate Prozac) zdobyła drugą nagrodę w VII Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim „Refleksy" w Szczecinie. Jeśli Pawła Podlipniaka stawiam na czele poetów średniego pokolenia (sorki Paweł), to Kasię uważam za najzdolniejszą w pokoleniu następnym. Z jej kolejnego lauru cieszę się tym bardziej, że od kilku lat jestem fanem jej poezji i - co sprawia mi szczególną satysfakcję - czasem jednym z pierwszym czytelników jej nowych utworów Czas coś wydać, Kate. "


środa, 18 lutego 2015

Whole Lotta "Madafakafares"

Pierwszy występ z "Madafakafares" z oprawą muzyczną już za nami (14.02.). Jesteśmy z niego zadowoleni - ja, Jarek Zarychta i Paweł Matracki. Fuzja klimatów rockowych, jazzowych i miejscami nawet funkowych "zatrybiła", a sądząc po reakcji publiczności - nawet była sporym zaskoczeniem. Teraz przed nami Olkusz   - 28.02. o 17.00.

Tu przedruk szybkiej recenzji. Link do oryginału tu: LINKKKKKKK
A pod tekstem zdjęcia.

"Polityka? NIE! Poezja!
14.02.2015 doman2.0
Nie chce mi się dzisiaj pisać o polityce. Ani o kandydatce Ogórek, która na chwilę wyszła z ukrycia i znów uciekła, ani o kandydacie Dudzie, który mógłby się już schować i nie wracać. Ani o strajkujących górnikach, którym mam dopłacać do emerytur i urobku, czy o rolnikach jeżdżących z biedy na barykady ciągnikami po pół miliona. Napiszę o...

Nie wiem, jakie jest prawdopodobieństwo, że czytasz poezję. Według statystyk, raczej niewielkie. Jeszcze mniejsze, a właściwie znikome, że byłaś/ byłeś dziś wieczorem w bibliotece miejskiej w Radomiu, na wieczorze poetyckim Pawła Podlipniaka.
Tak, wiem! Nie najlepiej wam się kojarzy wieczór poetycki. Nudnawo, sztywno, pretensjonalnie. Tyle tylko, że tym razem trochę inaczej to wyglądało, niż sobie zwykle wyobrażamy.

Paweł Podlipniak, radomianin, rocznik '68 (ach! co to był za rok!) to znakomity poeta. Jeśli nie najlepszy, to jeden z czołowych poetów obecnie tworzących w Radomiu. Wydał właśnie trzeci tomik pod tytułem "Madafakafares". A w bibliotece nie był sam, był liderem tria. Recytowane przez niego wiersze ilustrowali swoimi kompozycjami Jarosław Zarychta na instrumentach klawiszowych i Paweł Matracki na gitarze elektrycznej.

Znakomita poezja, świetnie podawana przez autora (czasem miałem wrażenie, że Paweł za chwilę zacznie śpiewać!), do tego niezwykle ciekawa i subtelna, idealnie dostosowana do nastroju poszczególnych wierszy muzyka - wszyscy trzej stworzyli właściwie spektakl. Niewiele trzeba, by to mogło być prezentowane na dużej scenie. Chociaż, nie wiem, czy akurat w Radomiu...
Bo w sobotni wieczór słuchało tego ze dwadzieścia parę osób. I nie było nikogo z radomskich mediów.

Ci wszyscy, którzy nie byliście - zaprawdę powiadam wam: Macie czego żałować. A jeśli kiedyś dowiecie się, że to trio znów gdzieś występuje, to koniecznie idźcie posłuchać.

Panowie, dziękuję wam za miły wieczór."












środa, 11 lutego 2015

Ekstaza św. Franciszka we wrześniu w Warszawie = wiersz okazjonalny

kolejny remanencik z tej okazji:
LINK LINK LINK


Psalm na stygmaty Franciszka 
[omne trinum perfectum]

Fra
Ślepy heliotrop spogląda ciekawie
w rozkołysanych słoneczników twarze,
a ja przyjmuję wszystko to, co dajesz,
nawet gdy boli bardziej niż śmierć, Panie.

Zdejmij się z krzyża, boś ty miłosierny
jak stygmat dany, jak znak nieproszony
zdejmij się ze mnie, o ty, który z chleba
się przeistaczasz w nikłym cieniu drewna

i jeśli coś otrzymać mam,
to niech to będzie światła łan
na jasnym polu kruków chór
i magnificat w kłosach zbóż

El
Nie masz Francuza, Greka, ani Żyda
wszyscy przyjmują jednakowy stygmat
pod zimnym niebem – każdy nosi skrzydła
ale nielicznym mogą one przydać    

siły do lotu ponad wzgórzem czaszki,
więc ją ukryłem w tle mego obrazka
jako zapowiedź jedynej ekstazy,
ostatniej iskry, którą kiedyś zgasi

ten, co nam podarował świat
z całą paletą boskich barw
i ziemię posłał nam u stóp
do najdłuższego w życiu snu

Ja
Na śmiertelnej koszuli wyszyła mi matka
wers: never mind the bollocks, chociaż bardziej chciałem
cut the crap mieć na plecach, ćwieki na nadgarstkach 
i włosy posklejane plakatową farbą.    

Kiedy się kłębiliśmy w moszpicie pod sceną,
riffy na nasze głowy sypał tani mesjasz,
krzycząc, że brak przyszłości i nie ma zbawienia,
wokół tylko Babilon, system, który pęka

pod naciskiem słów cięższych od samej miłości,
co jak krew ze stygmatów prostaczka się sączy,
bo  trudniej przyjąć brzemię, jeśli nie masz w sobie
aż tyle dobrej woli, by poznać odpowiedź

na pytanie: dlaczego ktoś wciąż na nas zsyła  
nieproszone cierpienie i życie jak stygmat.  

wtorek, 3 lutego 2015

A funeral of dead memory waste

Remanentu za 2014 r. ciąg dalszy.

   



Psalm tunelowy [widzenie]


nad liter bruzdą - widzisz jeszcze
mój obraz: idę przez powietrze,
a za mną miasto moje idzie.   
Tadeusz Gajcy Do potomnego


miejskie chodniki zawieszone
nad popiołami strzegą pilnie
byś się nie zapadł w wąskie bruzdy
którymi sunie w dal niepamięć

każda litera  to jest rana
rozdrapywana przez dzisiejszych
i tych co jeszcze nie zginęli
kradnąc umarłym dni zaduszne

kiedy w tunelu metra wagon
jak kret przepycha się przez ciemność
wciąż słychać szept przydrożnych chłopców
i dziewcząt  zamienionych w kamień

a w górze miasto, zawisając
niby koliber, wciąż się żywi
różową kreską, którą niebo
wypuszcza rankiem ponad dachy

w powietrze ciężkie
od niczego