a teraz ułóż mnie do snu
(wiktoriańska galeria pośmiertna)
mamy otwarte oczy, ale nie
sięgamy wzrokiem
głębiej niż na paznokieć. za
to oni widzą
nieuchwytne oznaki zmierzchu.
te uśmiechy
pełne zakłopotania, kiedy
ślizgamy się po powierzchni
życia jak cicha rtęć
zastygająca na szklanych płytkach.
rankiem zdejmiemy odciski z
własnych śladów.
jedyne co nas oddziela od
wspólnych niedzielnych spacerów,
to soczewka i rozbłysk
magnezu w wąskiej szczelinie,
szelest martwych koronek,
metalowy stelaż.
resztę zgasi sztywna cisza.
stracimy ją bezpowrotnie,
gdy tylko otworzymy usta.
otwór na klucz albo żeton.
obraz jest czysty, mówi:
śmierć to miejsce, nie czas.