Z tym krajem łączy mnie już tylko grawitacja

Κομνηνός Κασταμόνου

Ἰδοὺ ὁ ἄνθρωπος


Tomiki Aubade Triste i Karmageddon dostępne w księgarniach:
"Sonet", Żeromskiego 27, Radom
"Księgarnia Literacka im Witolda Gombrowicza", Żeromskiego 83, Radom
"Tarabuk" ul. Browarna 6,Warszawa
"Czuły Barbarzyńca", ul. Dobra 31, Warszawa
także internetowo


http://sklep.danmar.waw.pl/?4,karmageddon-pawel-podlipniak

http://ksiegarniagombrowicza.osdw.pl/


czwartek, 29 listopada 2012

Nic, które nigdzie jest - i jest bez końca




Perkolacja [Dziewiąty]




cisza mnie najedzie, jak wrogie mocarstwo
najeżdża tubylców pogrążonych w sadach,
lub niechciani krewni w drodze na cmentarze,
kiedy ich dotknie miesiąc zakażony wodą.

znicze to początek innej opowieści,
w której ogień leczy rany, a powietrze szarpie
małymi chłopcami na smyczach z latawców
- ściągają ich głosy matek przy kuchennych stołach.

zostaje piaskowiec otulony mchami.
łuski odrastają, a wyschnięte skrzela
znów wypełnia wilgoć. milczenie porzucę
dopiero nad brzegami opuszczonych sadów.

jestem tubylcem w smutku, bo to czułe miejsce

wtorek, 27 listopada 2012

Mgła pełznie po kamieniu twardym, stale i stale






Anizotropia II. Sonet fly by wire



Kto zgubił perłę, niech ją teraz goni.
Może się toczy po mglistych lotniskach
tuż za światłami na pasach startowych,
gdy ciemność zgniata księżyc jak batyskaf.

Kto perłę zdradził, niech jej teraz szuka,
nim cło nałożą podstarzali chłopcy
i poszarzeje rozpięta na płótnach,
wbita na język z niderlandzkim ostrzem.

Kto perłę znalazł, niech jej dobrze strzeże,
bo się prześliźnie pomiędzy palcami,
a potem umknie w jakimś drimlajnerze,
gdy mgła opadnie jak mokry aksamit.

Kto jest okrutny, może własną stworzyć,
bo w każdej perle drzazga, ból i słodycz.

czwartek, 8 listopada 2012

You taught me language, and my profit on't Is, I know how to curse






Lupara [a tergo lupi]




Chcę wydrzeć z siebie wilka, bo zostawia wszędzie
 fragmenty szorstkiej sierści i krople posoki,
 kładzie pod twoim oknem, rozpoczyna koncert,
 a niebo śni się łatwo, jak przetarty worek,
 z którego cieknie ziarno, spadając na drogę. 

 Chcę wydrzeć z siebie wilka, co nie jada z ręki
 i nie szykuje mrozom powitania solą,
 chleb zachowując skrzętnie dla spóźnionych gości
 - kiedy wreszcie nadejdą, zima cicho pęknie,
 spocznie pomiędzy krami do kolejnej bieli.

 Chcę wydrzeć z siebie wilka, żeby padł od razu,
 zamiast męczyć się długo i brudzić skowytem
 jasny kawałek nici, spinającej brzegi
 oczu zaszytych w lesie, gdzie mogę bezkarnie
 zginąć z własnego życia. Być bez odpowiedzi.
  


Gdańsk na dwa takty


piątek, 2 listopada 2012

Ucz się ze swoich snów, czego ci brakuje





Kaliban [milczenie to dojrzałość]



Jeżeli cię zapłodnię, to urodzisz dziecko
o popielatej skórze i z dwoma głowami,
szczekające wyłącznie w wymarłych językach,
niby nic i o niczym mówiące zwierciadło.
Trzeba je będzie uśpić, zanim nas przetrawi,
wydłubie sobie z uszu niby woskowinę.

Może nas nie rozerwie od razu na strzępy,
w końcu jesteśmy chyba z tej samej materii,
jednego ciała, które przekazuje dalej
zło dokładnie schowane między helisami.
To ciemne nas obwącha, w nozdrzach pozostanie
odrobina popiołu gorzkiego jak skowyt.

Dwie głowy, jedno ciało - jeżeli urodzisz,
to trzeba będzie zabić, zanim wzejdzie wilkiem
przed pierwszą pełnią, kiedy zapali się w szklankach
księżyc lub morze wyschnie bez żadnego żalu
zapylone przez piasek. Na nim postawimy
ostatnie chwiejne kroki wracając do miejsca,

gdzie nasze dni się kończą, a zaczyna cisza.


czwartek, 1 listopada 2012

Pan mnie wyłowił z sieci i obdarzył hasłem





RAI(D)


pan mnie wyłowił z sieci i obdarzył hasłem,
którego nie używam – nie dorosłem jeszcze
do słów niosących światło lub przynajmniej iskry.

jestem ssaczem. nie sieję i nie orzę w nodach, 
gdy śpią w bramach ognistych znudzeni strażnicy, 
a bit się niesie cicho w dwójkowej przestrzeni
i sypią bazy danych, ciemnieje materia
jak zapomniany placek w boskim piekarniku.

pan mnie obdarzył ciągiem alfanumerycznym,
nic nieznaczącą zbitką skrzywionych robali
– może kiedyś zasłużę na oryginalniejsze.

omega jest dla ślepców. dla otagowanych
pozostaje hosanna u pańskiego boku
i karuzela madonn rozproszonych składnie
w nadmiarowej macierzy niezależnych dysków
z krótkim czasem dostępu do zgubionych danych.

pan mnie obdarzy łaską, bym zyskał odporność
niezbędną do zapisu bez błędów lub grzechu,
i będę się radował kiedy na mnie ześle

swój boski emotikon z pionowym bananem.