Z tym krajem łączy mnie już tylko grawitacja

Κομνηνός Κασταμόνου

Ἰδοὺ ὁ ἄνθρωπος


Tomiki Aubade Triste i Karmageddon dostępne w księgarniach:
"Sonet", Żeromskiego 27, Radom
"Księgarnia Literacka im Witolda Gombrowicza", Żeromskiego 83, Radom
"Tarabuk" ul. Browarna 6,Warszawa
"Czuły Barbarzyńca", ul. Dobra 31, Warszawa
także internetowo


http://sklep.danmar.waw.pl/?4,karmageddon-pawel-podlipniak

http://ksiegarniagombrowicza.osdw.pl/


czwartek, 20 października 2016

Jesień - to boli !














Au rebours

Wnoszą piasek na butach, śmiech i tulipany.
Swoje cyrkle, liczydła, komputery. Z giełdy
papiery wartościowe. Mapy, tajne plany
Anna Piwkowska Co przynoszą mężczyźni?

mężczyźni nic nie wnoszą i są do przeżycia
- najłatwiej i najprościej, nie karmi ich ziemia,
oni ją sycą ciałem, kiedy braknie ducha
i nie ma gdzie uciekać, bo świat tak osacza,
że niemożliwa żadna daleka wyprawa,
a zardzewiałe doki są jak łona matek,
co nie spuszczają dzieci poza zasięg oka,
więc tylko śnią o łodziach ze smoczymi łbami
i smołowanych deskach, na których się sypia
z kłębkiem płaszcza pod głową w nadziei na łupy,
a potem strach ich goni wprost po młodsze ciała,
nim pokruszone światło w proch ich nie obróci,
w przygarść mdławej przyprawy, za którą kobiety
nawet się nie obejrzą na skraju zakupów,
prań, prasowań, pakowań przed wyjazdem dzieci
na dalekie wycieczki, a potem już cisza
tnie ich, niby golarka posiwiały zarost,
i usadza w fotelach, w bezpiecznym półmroku.

nawet w znajomych lustrach nie ma na co patrzeć,
więc lepiej się pochować, gdy się nie dopełni
żadna męska herezja w świecie damskich pragnień.   

piątek, 14 października 2016

I don't care how many letters they sent. Morning came and morning went.

Kolejny pokonkursowy. I filmik do tego, a na koniec coś noblowskiego :)






Część głowy 5. Kukułczy


a jeśli między nami cicho wstyd zalegnie,
to jakby nas nie było, nieistotne chwile,
niepotrzebne uczynki, nieuważne słowa,
bo nikt już nie pamięta, po co kogoś kocha
i czy kocha się wierniej od samego siebie,
a wierność brzmi tak pusto, jak w pustych pokojach
cisza się łasi do nóg byłych lokatorów
i tłucze o wypchane kałduny walizek,
gdy odchodzimy dokądś związani nadzieją,
że może jutro lepiej, najdalej, zapewne. 

jeśli się między nami cicho wstyd zalęgnie,
banalny i ponury, to przemożna siła
będzie nas odpychała najdalej od siebie
i zginie ślad ostatni po miejscu, gdzie słońce
wplatało się podstępnie w kosmyk twoich włosów
wytapiając miedziane odblaski, a potem
spływało mi po dłoniach, więc zaczynam drętwieć
na samą myśl o drodze, oddaleniu bardziej
dotkliwym od bliskości, głośniejszym od braku
jakiegokolwiek dźwięku, a potem odkładam

słuchawkę, przesuwając palcem po ekranie. 

--------------------
 I suplemencik noblowski - zgodnie z tytułem posta. 
__________


niedziela, 9 października 2016

Teoria wiersza bolskiego. Andrzej Wajda R.I.P

Wiersz z tomiku "Madafakafares" - tak mi dziś pasuje do wiadomości.






Teoria wiersza bolskiego [dopuk]


wieczny chłopiec w ciemnych okularach goni pociąg
jego życie się zaczyna tam gdzie kończy koło
bo przecież żyć będziemy szybko w celuloidzie
wśród kieliszków zapalonych chyba nie dla żartu
dopóki barman trzyma w górze śnieżnobiałą szmatę
i blat jest wciąż wilgotny śliski niby peron

wieczny chłopiec sfałszowany jak każda legenda
opowiadana w ciemnej sali przyduszonym szeptem
dopókimyżyjemy nim nam rzucą ręcznik i zszyją łuki brwiowe
po ostatnim ciosie a chłopcy się oderwą od piersi czy udek
koktajli mołotowa pitych duszkiem w bramach
tuż przed pierwszą przechadzką na ten five o’clock 

wieczny chłopiec rudy kronos czy antonim
nie opoka ani bestia nie skarlały książę
z różą w zębach pełznący przez cały mokotów
vis a vis na tygrysa na jeźdźca by wyliczać smętnie
imiona zapadniętych w studzienki ściekowe
pod trawy oślich łączek upasłe na kościach

wieczny chłopiec w ciemnych okularach gubi diament
wiersz się łamie rytm ucieka prószy popiół
w cztery oczy iskiereczka jeszcze mruga
na śmietniku zagrzebana w stare łachy
a kto z nami ten nie z nami nie wypije nie pobiegnie
nie ma dokąd już foreście nie ma po co

poniedziałek, 3 października 2016

Psalm na protest - czyli czarno to widzę

Protest. Jesień. Czarno. Trzeba uwolnić coś pokonkursowo z "Black Hole Sun" w tle.

 
























Psalm 231 prim

pasterzem moim jest strach. braknie mi niczego
i dlatego niepewnie wędruję przez ciemność
napuchniętą jak język (tego, co powiesił
się na polu kupionym za skrwawiony srebrnik)
i ciemność do mnie gada, ciemność mnie pociesza,
jest ziarnem rozrzuconym w skąpych bruzdach wiersza.

pasterką moją jest śmierć. pozwala mi leżeć
pomiędzy niewiastami, namaszcza olejkiem
moją głowę zerwaną do krótkiego biegu
w środku nocy, cicho, przez nagłą bezsenność,
kiedy cię nie ma obok, kiedy przypomina
się samonienawistne przed godziną wilka.

pasterzem moim jest ja. to mroczna dolina
z przepaloną żarówką. w centrum dogorywa
zwierzę tykane palcem, przepełnione bólem
z nieznanego powodu, i samo częstuje
się gorzką niepewnością – ona mnie prowadzi
po ziemi całkiem płaskiej, bez fałszywej łaski. 

--------------