Z tym krajem łączy mnie już tylko grawitacja

Κομνηνός Κασταμόνου

Ἰδοὺ ὁ ἄνθρωπος


Tomiki Aubade Triste i Karmageddon dostępne w księgarniach:
"Sonet", Żeromskiego 27, Radom
"Księgarnia Literacka im Witolda Gombrowicza", Żeromskiego 83, Radom
"Tarabuk" ul. Browarna 6,Warszawa
"Czuły Barbarzyńca", ul. Dobra 31, Warszawa
także internetowo


http://sklep.danmar.waw.pl/?4,karmageddon-pawel-podlipniak

http://ksiegarniagombrowicza.osdw.pl/


poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Even the greatest stars find their face in the looking glass

I znów zaległy sprzed prawie roku.













Zaśniedziałe lustra


Lustra tracą powierzchnię, bo nie muszą widzieć,
tylko oddają spojrzenia. To, co najważniejsze,
jest wraz ze mną od dawna po zepsutej stronie,
ale ty wiesz najlepiej i patrzysz dogłębniej.

Jestem kłamstwem i duchem z innej opowieści,
jakiej by nie wymyślił nawet Szekspir w nocy
w samym środku lata, więc nie śnię o tobie,
bo sam jestem koszmarem i nie dam się przełknąć

zbyt łatwo i zwyczajnie, a kiedy rozmawiam
ze sobą, oglądając kolejny odcinek serialu
opowieści nie warte nawet grosza, gniję
pod płaszczykiem patyny całkiem bezboleśnie,

ale ty wiesz najlepiej i patrzysz dogłębniej.

-----------------------------

piątek, 17 kwietnia 2015

Topnieje. Nieba widać więcej niż zazwyczaj

remanencik z ubiegłego roku



Jedna duża litera [a tu, a tam]


To, że jesteśmy razem, jest częścią porządku –
jak rytm drzew na poboczach, regularność ulic
Jacek Dehnel Odwilż



to, że jesteśmy razem? w tym nie ma porządku,
żadnych regularności oraz złotych środków.
dwa atomy na atom? zbyt proste wiązanie,
które tłucze o brzegi, wydłubując kamień
z plaży matematyków na odległej wyspie
pod słońcem w pythagorion (w głębi drobne rybki
przemkną między palcami). skóra pobielała
od słonego nalotu przy jeździe na falach
twardszych od ulic w miastach uczepionych skały
jak leniwce gałęzi, a tam zasiedziani
potomkowie hellenów pielęgnują bycie
hellenami przy kubku zgrabnie niedopitej
kawy, mijając życie z każdym siga, siga,
a tu przeciągły upał, który nas nie zbliża
do zrozumienia razem, więc piję pospiesznie
z kubka pitagorasa – do ostatniej kreski.

-----------------

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

I know nobody knows where it comes and where it goes




Sponsorowany przez małe litery


nocą się nie rozmawia, nocą śni się tylko
o nierozważnych sprawach, na które zabrakło
czasu za dnia i teraz  panoszą się w głowach,
a mrok, jak wielki walec, wbija je w poduszki,
wprost dymiące od strachu, że skończymy w łóżkach.

za dnia się nie śni wcale ani nie rozmawia,
bo mówimy zbyt głośno (i naraz), więc słowa
gniją sobie po kątach, a z nimi znaczenia
podkładane ukradkiem niby kiepski dubbing
w niemieckim filmie porno z teresą orlovsky.

dialog bierze się w usta, niekoniecznie w nocy,
może w samo południe, kiedy ucho czuwa
(wewnętrznie nastroszona, czujna surykatka),
a potem wpycha w głowę, głęboko pod siebie,
by kiełkowało mocniej, zanim się rozsieje.

najlepiej niesie szeptem zamiast przekrzykiwań,
bez rymu, bez powodu, najczulej zapada
pomiędzy wargi, uda, a najbardziej leżąc
w leniwie ciepłym świetle bok w bok i bezsennnie
- jeśli zapomnę o tym, to mówi mi: alzheimer.

----------------------------------------------------------------

50 tysięcy wyświetleń strony "pękło"!

Z niemałym zdziwieniem i jeszcze większym ukontentowaniem uprzejmie donoszę, że dzisiaj rano moja strona "zaliczyła" 50-tysięczne odwiedziny.
Wiernym czytelnikom dziękuję!

środa, 8 kwietnia 2015

Moje dwa wiersze w tybetańskim BregArcie

Pod skanami wiersze ciurkiem



Pso Tema

Język
mamrocze mantry i mrok w tych słowach
dobrze oddaje wszystkie zaciemnienia umysłu
Dariusz Adamowski Tso Pema


możemy się spalić, a i tak nie zmieni
to nawet na minutę świata pod złotą szatą
– jest zaciemnienie w trakcie nalotu
na Hamburg czy Bremę, potem miał z betonu i cegieł.

nie pragnę korony świata, nie pragnę już wiedzy.
chciałbym tylko, by mój ostatni dzień był tak szczęśliwy
jak labradora Duke’a
mogą zagrać na żywo Ramones,
choć ich nie ma między żywymi,
potem sangria w parku od Lou Reeda
i krótkie pożegnanie,
bez słów,
bo język mnie już dawno zdradził.

w środku mam małpę, która coraz głośniej
wrzeszczy do siebie i nic się nie słucha.



Voyeur z Bang Bang Club


pomarańczowe szaty mnichów falują, kiedy wytapiam
z ich ciał kruszec, by wreszcie zaistnieć na giełdzie.
świetny materiał na kolejne zdjęcie – twarze,
a po nich pełznie pasek spleciony przez krople benzyny.

albo opona, która nie zejdzie z szyi, wypełniona
żarem po brzegi bieżnika i ściana ze śladem
po bezwiednym oparciu głowy (zanim ktoś 
ułoży się pod nią przecięty ostrym szeptem uzi).

zbliżenie co nie zbliża i dotyk co nie dotyka
wcale istoty złego, nie bardziej niż głosy wabiące
– włóż palec w bok, a jutro przetnij źrenicę,
bo i tak oszuka dziecko w zagazowanym parku