Smaczna i wnikliwa recenzja pióra Janusza Radwańskiego.
Tekst w całości pod obrazeczkami.
Janusz Radwański - Karmageddon
wielorazowego użytku
Filologiczną
zasadę nieutożsamiania podmiotu lirycznego z autorem traktuję zazwyczaj (a
wydaje mi się, że należę pod tym względem do większości) z pewnym dystansem.
Niby wiadomo, że to nie ten sam byt, ale. W wypadku wierszy Pawła Podlipniaka
wypada jednak tej zasady się trzymać. Nie tylko ze względu na kontrast między
mrocznym zazwyczaj (sam Autor pisze, że jego wiersze pochodzą z „ciemnej
strony”) podmiotem wypowiadającym się w tekstach a samym, pochodzącym
niewątpliwie ze strony jasnej, autorem. Przede wszystkim dlatego, że podmioty
liryczne tych wierszy są bardzo precyzyjnie skonstruowane. Czasem mamy w tomie Karmageddon
do czynienia z liryką roli (cały cykl Tańce wojenne), czasem z
liryką bezpośrednią, za każdym razem trudno oprzeć się wrażeniu, że kreacja
podmiotu lirycznego jest gruntownie przemyślana. Podmioty mówiące stylizują
swoje wypowiedzi w zależności od potrzeb – posługują się staroświeckimi rymami
i rytmami (Elegia dla misiz robinson), rytmami transowymi (Pan. tuum
est regnum), sennymi wizjami. Można tych podmiotów wydzielić w Karmageddonie
kilka, wszystkie jednak zachowują wspólny rys, wszystkie są sygnowane tą
samą ręką w wypracowany przez Podlipniaka sposób. Niezależnie od tego, czy
autor klasycyzuje, czy sięga po zmetaforyzowane narracje, tworzy wiersze, których
autorstwo jest jasne po kilku linijkach.
Przemyślana kreacja
podmiotów lirycznych to oczywiście tylko jeden z elementów misternej
konstrukcji, jaką tworzy ta książka. Wszystko jest tu spójne. Całość dzieli się
na cztery cykle wierszy, zaczyna (a jakże) prologiem, kończy (a czymże innym?)
epilogiem. Układ tekstów nie jest przypadkowy, następujące po sobie wiersze
nawiązują do siebie, korespondują ze sobą, przejmują elementy rekwizytorium,
dominanty. I tak na przykład w ostatnim wersie wiersza Ósma i pół mowa o
mapach, w pierwszym wersie następnego wiersza Ruchy Browna znów o nich
mowa, ale nie jest to banalny chwyt polegający na wykorzystaniu tego samego
motywu, chodzi o coś więcej - sąsiedztwo zupełnie zmienia znaczenie nie tylko
użytej metafory. Jeśli czytamy tę książkę nie wyrywkowo, a jako całość (co
zresztą polecam), poszczególne elementy, jak przywołane mapy odczytywane
w kontekście pojedynczych tekstów będą znaczyć inaczej i znaczyć co innego niż
w kontekście Karmageddonu. Całość prowadzi Czytelnika od
ostrzeżenia W miejscu, skąd
wyruszyliśmy, wyrasta napis „koniec”. (Popioły, woda, rtęć zapadła w
ustach) do słów o cieniu doliny, przez którą idziemy (Tumoral blues). Przejście
tej drogi ma czytelnika oczyścić. Chodzi o katharsis w klasycznym rozumieniu –
odczucie litości i trwogi, a następnie oczyszczenie tych uczuć z indywidualnych
uwikłań, poczucie ciężaru ludzkiej kondycji.
Ta, zgodnie z tekstami zawartymi w Karmageddonie,
nie jest zbyt wesoła. Autor uprzedza na ostatniej stronie okładki czytelnika,
pisząc, że wiersze te wypełnia mniej lub bardziej bolesna pamięć.
I tak jest w istocie. Jeśli w książce mowa o miłości, będzie to miłość gorzka,
pełna napięć i pęknięć. Jeśli autor przywołuje sielankowy obraz, jak w wierszu Utomlonnyje
sołncem II, będzie on cały czas przez przełamywany dyskretnymi, choć
niepokojącymi kontrapunktami. (Dzieci
dawno wyrosły ponad lustro /wody i teraz niosą w sobie kroplę /zgaszonej mięty.)
Jest też w tych wierszach nuta sprzeciwu grozą świata przy jednoczesnej
fascynacji jej estetyką (cykl Tańce wojenne).
Karmageddon nie składa się
oczywiście z samych ciemnych barw. Podmiot (podmioty?) tych wierszy wierzą.
Przede wszystkim w siłę samej poezji. kiedy wyślą poetę niech nie liczą na
to/ że wróci zza bariery wyznaczonej ściśle/przez oficjalne raporty czy
przecieki z gazet/reszta nie jest milczeniem nawet woda płynąca/ z przebitego
boku – czytamy w wierszu Dobre słowo. Poezja w ujęciu Podlipniaka co
prawda nie ocala, ale przynajmniej niesie prawdę, a to już dużo, zważywszy na
kreślone w tych tekstach okoliczności.
Last but not least,
trzeba dodać, że Karmageddon to
książka, która, mimo prowadzenia czytelnika przez ciemną dolinę, stara się go prowadzić
jak najpiękniej. W wierszach Podlipniaka pełno jest ładnych fraz (Miłość to
tylko kaftan, wiąże supły na plecach,/kradnie imiona, znaki drogowe i
sprawia,/że z dnia na dzień tracimy więcej niż wiarę, /a potem nie wiemy, w
jaki sposób być sobą /i nie być pięknym – z wiersza M. street II), gry
formami (jak w świetnym Pan. Tuum est regnum). Jest też dużo smaczków w postaci
nawiązań, cytatów i parafraz, co zapowiada już sam tytuł. Karmageddon – miks
kultury chrześcijańskiej i buddyjskiej, tytuł gry komputerowej – podobnych
karkołomnych, zdawałoby się na pierwszy rzut oka, połączeń jest w książce
więcej. Między innymi dzięki temu Karmageddon jest zdecydowanie lekturą wielorazowego
użytku.