Pod nią dwa wiersze o zagadce Orlando.
List do Orlando
A to, czego nie wiesz, to jedyne, co wiesz
[…] A tam, gdzie jesteś - nie ma ciebie wcale.
[…] A tam, gdzie jesteś - nie ma ciebie wcale.
T.S.Eliot East Coker
Mówisz, że wiara nie wymaga oka
i mógłbyś widzieć nawet jako ślepiec
lub przedstawiciel innej grupy płciowej,
nie goniąc wcale za boskim absurdem,
ani pozłotą świątynnych obrazów,
lecz przecież w domu twym króluje lustro
i czas nadyma w bufiastych rękawach.
Może to oko nie wymaga wiary,
a przecież księga każe je wyłupić,
gdy tylko spojrzy w niewłaściwą stronę
i międzywersiu znajdzie nowe światło,
znacznie jaśniejsze od iluminacji,
którą nam zsyła przez usta kapłanów
byt bezimienny o wielu obliczach.
Może więc oko nie wymaga oka
i nic nie widzi, a całe złudzenie
polega na tym, że nas wcale nie ma,
a każdy ślepiec jest błogosławionym
twórcą iluzji – wiary w samą wiarę,
bo przecież ona też nie potrzebuje
niczego więcej, nawet samej siebie.
I mnie też nie ma, chociaż czasem piszę
zamiast palcami tylko Atlantykiem,
lwem i powodzią, zamykając bestię
na okamgnienie do niewiarygodnej
klatki za mostkiem i przy każdym skurczu
czuję obawę, że się nagle wyrwie,
roznosząc światło niby czarną ospę.
List od Orlandy
Tak więc siedział Orlando i czytał – człowiek nagi
Virginia Woolf Orlando
Jestem taka przejrzysta w nieśmiałej nagości,
że biel mnie nie dotyka i umykam oczom,
z każdym kolejnym słowem, które po papierze
mknie niby zebra gnana przez zgłodniałe koty,
bowiem dagerotypia to rodzaj choroby
dotykającej tylko wierzchniej strony ciała,
a wtedy wiara waży więcej od rzeczywistości.
Czy możesz mi powiedzieć jaki/jaka jestem,
jeśli znasz kilka kadrów z mojej opowieści,
a oko okłamuje mózg i najbezczelniej
nie chce stanąć naprzeciw własnej ułomności,
nim je pochwyci ciemność w zmatowiałe sieci,
przenicowane strachem przed ostatnią nocą,
co nas całkiem obnaży, czyniąc bezbronnymi.
Nie wierzę w zmartwychwstania, bo wolę dotykać,
wolę być dotykana przez dotykanego,
a kiedy dookoła krążą sami ślepcy,
to mrok nie potrzebuje niczego innego
niż ciepła mego ciała, by wydobyć prawdę
o mojej niewinności, gdy tak naga leżę
wydając się na pastwę zgłodniałym domysłom.
Musimy być w tych czasach tak bardzo ostrożni,
gdyż usta zbyt skwapliwie okłamują uszy,
a oczy zastępują rozum niedowiarkom
w chwilach kiedy prawdziwe jest tylko złudzenie,
że jestem obok ciebie i że mam znaczenie
większe od szczypty soli, a gdy braknie przyczyn,
skoro mam na coś umrzeć – wybieram przejrzystość.
------------------------
From the dusty May sun
Her looming shadow grows
Hidden in the branches of the poison creosote
She twines her spines up slowly
Towards the boiling sun
And when i touched her skin
My fingers ran with blood
In the hushing dusk under a swollen silver moon
I came walking with the wind to watch the cactus bloom
And strange hands halted me, the looming shadows danced
I fell down to the thorny brush and felt the trembling hands
When the last light warms the rocks
And the rattlesnakes unfold
Mountain cats will come to drag away your bones
And rise with me forever
Across the silent sand
And the stars will be your eyes
------------------------
From the dusty May sun
Her looming shadow grows
Hidden in the branches of the poison creosote
She twines her spines up slowly
Towards the boiling sun
And when i touched her skin
My fingers ran with blood
In the hushing dusk under a swollen silver moon
I came walking with the wind to watch the cactus bloom
And strange hands halted me, the looming shadows danced
I fell down to the thorny brush and felt the trembling hands
When the last light warms the rocks
And the rattlesnakes unfold
Mountain cats will come to drag away your bones
And rise with me forever
Across the silent sand
And the stars will be your eyes