M.Street III
Anno,
nasze domy składają się przeważnie z wody.
wspierają je kości, nietrwałe jak słowa.
gdy domy się zestarzeją, odchodzimy śmiało
w ciemność jaśniejszą od nagiego światła.
z tyłu jest miałka przeszłość pełzająca w kojcu.
spójrz – trzyma w buzi zaśliniony paluch
i szepcze possij mi, possij zanim spadnie cena
na rynku wtórnym mieszkań przy ulicy łaski.
były i inne miejsca, przy innych ulicach,
pełne nasion roślin o dziwnych imionach,
sami przestawiliśmy znaki, żeby tam nie wrócić,
bo w mroku nie ma czasu na czułe powtórki.
ktoś wtedy wypłacze oczy zerkając ukradkiem
na fotografię nasączoną odcieniem szarości,
który jak atropina poszerza widzenie,
gdy grozi nam wyblaknięcie z nadmiaru jasnego.