mała amy szuka domu
ogień trzymamy w piwnicach, a nasze miasta papierowe
nadzy prowadzą ślepych, zanim dzień podniesie
głowę, w której szeleszczą synkopy jak liście
albo wyschnięte łodzie na piaszczystym brzegu
a bliżej dźwięki, cichnąca melodia, unoszona
do ust i ucha ciężką od fraz ręką, zanim poszuka
miejsca na spóźniony odwyk, pójdzie za grubą kreską
od maksa faktora w snop kopert podszytych bluszczem
mrok trzyma w uściskach, miasta koszą błyski
fleszy oraz latarek wściekłych nocnych straży
suche zapałki drżą w spoconych dłoniach
głos małej amy ciągle szuka domu