Nareszcie ukazał sie nowy numer "Frazy". Byłem nim żywotnie zainteresowany, gdyż miały się w nim ukazać moje wiersze, którymi wywałczyłe sobie II miejsce na ubieglorocznym OKP im. K. Ratonia w Olkuszu.
Pod okładką fragment omówienia konkursu pióra jurorki dr Magdaleny Rabizo-Birek i wspomniany w omówieniu wiersz Kolumbiada. W Zestawie były jeszcze wiersze: Roundup, Life on Mars, Głowa do otwierania, Margaretki i sulamitki. Są gdzieś tam wcześniej na blogu.
"Poezja pozostałych laureatów, a szczególnie zdobywcy
drugiej nagrody Pawła Podlipniaka [...] ma odmienny
charakter. Jest – rzec można – bardziej „ratoniowa”, gdyż osadzona w realiach infernalnej,
nowoczesnej, wielkomiejskiej cywilizacji, z jej bogatym i starannie odtworzonym
rekwizytorium. To się nam – jurorom – spodobało we wszystkich zestawach
nagrodzonych głównymi nagrodami: postawienie na konkret i żelazna konsekwencja
w rozwijaniu poetyckich konceptów, gdzie nie ma miejsca na przypadkowe efekty.
Podlipniak jest poetą kulturowego dialogu, niemal każdy z jego erudycyjnych
wierszy jest nadbudowany nad jakimś archewzorem. Bez kompleksów „rozmawia” nie
tylko z dziełami największych poetów (w zestawie wierszy nagrodzonych dialoguje
z najbardziej znanymi wierszami Paula Celana), ale i w charakterystyczny dla
współczesnej literatury sposób inspiruje się tekstami współczesnej kultury
popularnej (głównie anglosaską klasyką rocka). Z racji swojego zainteresowania metamorfozami
we współczesnej poezji, odziedziczonego po romantyzmie, toposu ojczyzny zwróciłam
uwagę na jego świetny, może najlepszy w wyrównanym zestawie, wiersz Kolumbiada
[Jasna macierz], który w niezwykle trafny sposób charakteryzuje problem z
ojczyzną, który ma dziś zapewne nie tylko pokolenie rówieśników poety, choć to na
ich nomadycznym, najczęściej emigranckim losie – tytułowej „kolumbiadzie” – poeta
się koncentruje, ilustrując przy okazji degradację patriotycznego fantazmatu,
który się w nas rozpada, niszczeje i blaknie niczym wrzucona do śmietnika stara,
zniszczona flaga narodowa."
Kolumbiada [Jasna macierz]
Tam, za morzami, nie będzie zapewne wcale tak straszne
To że się nie jest już nikim
W.H.Auden Morze i zwierciadło
Stąd trzeba uciekać, bo rześkie powietrze przegryza
nawet stali i kamień. Trucizna jest wszędzie,
gdzie stopę postawiła nasza jasna macierz
z ryjem pociętym w paski przez niegrzecznych chłopców.
Trzeba. Jednak boję się wyjechać w jakieś lepsze miejsce.
Wciąż mam przeczucie, że za późno, gdyż noszę w żyłach
zarazek, jad, który zabiorę aż na koniec świata,
gdzie jasna macierz wije gniazda dla swych chromych dzieci.
Może jest sposób, żeby mnie odkazić, zabić nie całkiem,
a potem poskładać w nowy kształt i nadać kierunek,
zanim utknę na brzegu, zanim jasna macierz uśpi fale.
Po drodze zgubię resztki bieli i czerwieni.