Z tym krajem łączy mnie już tylko grawitacja

Κομνηνός Κασταμόνου

Ἰδοὺ ὁ ἄνθρωπος


Tomiki Aubade Triste i Karmageddon dostępne w księgarniach:
"Sonet", Żeromskiego 27, Radom
"Księgarnia Literacka im Witolda Gombrowicza", Żeromskiego 83, Radom
"Tarabuk" ul. Browarna 6,Warszawa
"Czuły Barbarzyńca", ul. Dobra 31, Warszawa
także internetowo


http://sklep.danmar.waw.pl/?4,karmageddon-pawel-podlipniak

http://ksiegarniagombrowicza.osdw.pl/


wtorek, 25 grudnia 2018

Opowieść wigilijna [z opuszczonym rymem]



















Opowieść wigilijna [z opuszczonym rymem]

przy moim stole same wolne miejsca,
puste nakrycia, które nie czekają
na postny pieróg czy na łyżkę barszczu,
a między nimi snuje się kolęda,
nader szczęśliwa – tak jak łuska karpia
wsunięta niegdyś w przegródkę portfela

ta noc jest głucha i od dawnych inna,
wprost spod ogona sfałszowanej gwiazdy.
uparcie milczy, choć powinna znaczyć
więcej niż prezent czy dobra nowina,
zdjęcia schowane na półkach pawlaczy
lub zapomniana od dawna choinka.

nic się nie rodzi i nic nie truchleje,
kevin wprost z domu jedzie do betlejem.

piątek, 9 listopada 2018

Wciąż tyle zaległych wierszy





















Bezgłowie [oksymoron z Judaszem]


tym razem wredna zima chce przechytrzyć wiosnę
– pracowicie przemraża poświąteczny tydzień,
więc jezus cierpnie na krzyżu (przydrożna kapliczka
to nie jest all inclusive ze słońcem lewantu).

i nas tam przecież nie ma. pod warstewką śniegu
przyczajone zawilce, bratki i zakalce
zastygły jak bezgłowe dzieci rewolucji
bez francuskiej kokardy – wszak to chłodna kontra.

tu radom, nie archanielsk i nic nie połączy
nowogrodzkiej z nowobrodską. przez białe płaszczyzny
osieroconych lotnisk wbrew oznakom sensu
mknie przestraszony judasz mamrocąc modlitwę,

a w ręku ściska srebrnik, niby postny pieróg,
i dusi się od głodu nieśmiertelnie syty.

Wdowa Kurtz nuci dziecku do snu






 


Wdowa Kurtz nuci dziecku do snu
[balladę dziadowską ]

nie patrz śmierci w oczy synku, od tego się ślepnie
– owa jasność ostateczna wypływa zbyt łatwo
ze szklistego oka boga w naszym ziemskim gettcie
na ofiarę abrahama, zanim zdejmą światło

z bramy miasta, co wciąż zdycha niby pies pod płotem,
chociaż już we wszystkich oknach ustawiono krzyże,
by wyznaczyć lądowiska – na nie helikopter
ma wyrzucić nowych zbawców w sczerwieniałym dymie

rac, co palą się zbyt krótko nawet na stadionach,
lud tam barabaszowi śpiewał, wyśmiewając ciernie
wbite w głowę marzyciela, który za nich skonał.
nie patrz śmierci w oczy synku, od tego się ślepnie.

poniedziałek, 6 sierpnia 2018

Adekwatność

Z tomiku "Herzlich Endlösen"

















-ajka [-allada?]


Król i królowa, nadzy, nie przy stole,
a jej gronostaj łysy jak jasna polana,
a jego berło miękkie niby zgasła kość.

Poodkładali na bok sporne terytoria
i poszli do pościeli wyławiać narybek,
i dotarli gładko na skraj nocnych koszul.

Król i królowa, zmarzli, nie przy winie,
a jej się marzy łóżko ciepłe jak Maroko,
a jemu śnią się grzechy pełne młodych ciał.   

Poukładani, cisi, na osobnych brzegach,
bez wspólnych czułych pragnień, zapatrzeni w lata
bezczelne, leniwe, pełne gier i kłamstw.    

Tak umieramy z wolna, gdy kończy się bajka
i  morał nas dopada tuż za okładkami.

wtorek, 24 lipca 2018

Miejsce urodzenia

Żeromskiego 78, kamienica


























Triste a. [gra enderem]


wziąłem się z małej litery na początku sierpnia
i nie wiem jakie słowo wyszeptała matka 
na mój widok czy płakała z głową przy poduszce
w mieszkaniu w kamienicy szepcząc mój ostatni
taniec mój mały mężczyzna na wyrost na próżno

wziąłem się więc z uwięźnięcia w głupiej sytuacji
kiedy nikt nie doradzi wstań i pójdź dziewczynko
zamiast zabrnąć w konieczności i potrzeby dzieci
szukaj swojej tęsknoty w jakimś innym mieście
albo innej kamienicy z inną parą spodni

wziąłem się z braku rozsądku i opóźnionego
zapłonu błędnych uczuć łabędziego śpiewu
i mogę mnożyć argumenty przeciw mojemu
zbędnemu naświatprzyjściu lecz to oczywiste
tak bardzo że pozostaje już tylko falsecik

drapiący krtań do bólu i werbelek z blachy
obity jak przedwcześnie podstarzałe szczenię 

niedziela, 22 lipca 2018

22 lipca - dzień bolskiego déjà vu (Martwa natura z literą „P”)

Remanent jeszcze zeszłoroczny, pokonkursowy. 
























Martwa natura z literą „P”


to jest krajobraz z widokiem na kościół
– w tle jakieś dymy i zmętniała rzeka,
a za nią drzewa leżące pokotem
wzdłuż linii prawa (polski w to nie mieszaj).

tam jedzie pociąg do umarłych stacji
z palcem na wargach, przez wymowną ciszę,
bo lepiej milczeć pośród słów wytartych
(nie mieszaj polski) lub zgubionych liter.

siny krajobraz i dymy jak kreski,
więc się nie mieszaj w zupę pełną krzyku,
(nie tykaj polski) tajemnic bolesnych
w różańcu z ostów i bryłek bursztynu.

tu tkwi madonna z grudą ziemi w ustach,
z kościelnych wieży spływa w dół muzyka
i dal się szczerzy, tnie się w drzewie pustka
– dziura po sęku (polski tam nie wtykaj).

sobota, 23 czerwca 2018

Wiersz po Dniu Ojca

Zapomniany








Lot


Zanim zajrzeliśmy mu przez ramię, nadał dniom imiona.
Nocom, które się nie przespały, nadał imiona swoich córek.
Nad morzem zbudował wiatrak, który oddzielał lotne frakcje
powietrza i soli. Do miasta chodził przez przypadek,
czasem z potrzeby - tak poznał piekło dziewuch
o brudnych nogach i czystych duszach.
Z każdym wierszem tracił rodzinę, a później pamięć.
Na wszelki duch pożyczałem od niego usprawiedliwienia.
W zamian pokazał mi,  jak bardzo mogą zrosnąć się drzewa
z dobrymi lub złymi wiadomościami.

Zostawił w spadku zegarek ze srebrną dewizką
i przykazanie: nie oglądaj się.

poniedziałek, 21 maja 2018

Jak upolować Pamuka :) - targi, targi i po targach

"Pierwszą nauką, jaką dała mi szkoła, było to, że niektórzy są głupi. Drugą - że inni mogą być znacznie głupsi."  Orhan Pamuk. Stambuł. Wspomnienia i miasto.




sobota, 31 marca 2018

A ci, co nieśli gwoździe, spóźnili się trochę



lubię ten mój wiersz  :) wielkanocny


A ci, co nieśli gwoździe, spóźnili się trochę

I
A ci, co nieśli gwoździe, spóźnili się trochę.
Tłum zgęstniał napowietrznie, straże dzielą ścieżki,
spychając ciała gapiów przesiąknięte potem
(patrz: zaraz tutaj przyjdzie, potem będą nieśli

stipes, bo dla skazańca jest trochę przyciężki),
przekupnie przekrzykują gwar „tu słodkie figi,
winogrona, daktyle, siekane orzeszki”
obok znowu dzieciarnia raźno kręci frygi,

podpłomyki się pieką, palenisko dymi,
kot przemyka w cień chłodny posuwistym krokiem,
skwar, handlarz drobiu pluje pestką z dyni
w koguta, który w klatce dopadł właśnie kwokę

(„jajek z tego nie będzie, nie na harce pora”),
w słońcu mętnieją łuski ryb prosto z jeziora.

II
W słońcu mętnieją łuski ryb prosto z jeziora,
karpie, wyborne sumy i świeżutkie brzany,
szarpie ostro postronkiem wychudzona koza
– „weź to bydlę, bo zaraz przewróci stragany”

krzyczy handlarz, za chwilę lecą z trzaskiem dzbany
i kosze pełne ozdób, tkanin zwiewnych bele,
rzemyki od sandałów i perskie dywany
– towar za tysiąc szekli na ziemi się ściele,

już złapali za kije, krew się w żyłach grzeje
krzyk w gardłach rośnie dźwiękiem lekko przykurzonym,
padły pierwsze przekleństwa, rzucono kamienie,
gdy miedzianym jękiem wszystko przytłoczyły trąby.

Tłum na kordon napiera, trzeszczą w ścisku żebra
skazaniec wraz z asystą w podróż się wybiera.

III
Skazaniec wraz z asystą w podróż się wybiera
(czy jest chociaż przystojny, powiedz, czy go widzisz
– ciekawska z tyłu tłumu głośno się wydziera),
wszyscy chcą bliżej, tłoczniej, nikt już się nie wstydzi,

pchają, jęczą i suną, jakby wzięci w tryby
zapachu krwi, amoku, niewzruszony wcale
odbija ludzką falę straży kordon sztywny,
konwój w ostatnią drogę przesuwa się dalej.

Już ci o słabszych łokciach gdzieś z tyłu zostali,
złodzieje umykają, niosąc pełne mieszki
w zupełnym rozgardiaszu sprawnie urzezane,
pobity handlarz zbiera z ziemi garnków resztki

(zgięty za brzuch się trzyma, zanosząc się szlochem).
A ci, co nieśli gwoździe, spóźnili się trochę.

wtorek, 13 lutego 2018

Gojenie, gnojenie, Bolska

Napisany prawie 8 miesięcy temu - zanim szambo wybiło, zanim znów w Przedmurzu zagrały chochoły.











Polowanie na zęby [Goya się budzi mieście R.]

Baronowi ad vocem

za bardzo rozdrapałem zwiędłą rzeczywistość
i wiersz nie chce się goić, sączy niczym rana
ropiejąca od smutku – spod spodu wyłazi
zabrudzona podszewka, a na niej odciski
butów ludzi, co przeszli w kojącą niepamięć.

wiersz nie chce się goić, a w domu głuchego
na próżno szukać dźwięków – to czysty realizm
zakuwany o świcie w dozę pesymizmu  
od kiedy rządzi tutaj,  na mocy kaprysów,
karzełek w oślej skórze jadący na kocie.

wiersz znów nie chce się goić. wiersz wciąż szuka żyda
na każdej stronie świata, gdzie podłość i zawiść
wydrapuje stalówką zakażone blizny
– więc już tylko zaciskam pościerane zęby
z nadzieją, że nie stracę ich po celnym ciosie

na rogu mej ulicy w dniu wielkiego święta,
gdy głupota z głupotą wymienią poglądy.

czerwiec 2017

środa, 17 stycznia 2018

Przed kolejnym ujęciem Sharon Stone zdejmuje ciało

wiersz z "Herzlich Endlösen"







Oh my darling Columbine

We are dead and tomorrow's canceled
Because of things we did yesterday
Marilyn Manson “Cruci Fiction In Space”

przed kolejnym ujęciem sharon stone zdejmuje
ciało, jakby to mogło pomóc w zrozumieniu
sceny w nagim instynkcie – szpikulec od lodu
i szeroko rozwarte uda, między które wbija
wzrok gromada facetów na komisariacie
w amerykańskim mieście. oto dziki zachód,
drze się uliczny mesjasz, więc dano nam lufy
pełne drobinek prochu i w proch obrócimy
ciało tej dziwki z filmu. sharon zrzuca skórę,
potem wygładza fałdy, rozstępy, cellulit
przy pomocy żelazka ze stopą z teflonu
i uderzeniem pary sto trzydzieści gramów
na ostatnią minutę, zanim w kadr się wepchnie
namiętny dekorator wnętrza mojej głowy,
sugerując wymianę obić. chwila, przecież
obić, to jest wulgarna przemoc przy użyciu
pięści, prawa i pałki, a ja mam chęć strzelać,
gdy tylko was zobaczę. subtelnieję z wiekiem.

poniedziałek, 8 stycznia 2018

Wszystko na sprzedaż

8 stycznia 1967 zginął tragicznie Zbigniew Cybulski



z "Herzlich Endlösen"



Wszystko na sprzedaż


Dzień znowu się zaczyna – będzie tylko szarzej,
a chciałbym dziś napisać piękny wiersz o tobie
i wszystkich jasnych miejscach, które w głębi nosisz,
lecz to dopiero styczeń i niebo mętnieje  
jak słoik pełen dymu po zgaszonej świecy.

Nie wiem, kto ją zapalił i nie wiem dla kogo,
choć czuję, że nas mija ciekawa historia
opowiadana szeptem w pomroczniałych kątach,
gdzie brak światła ułatwiać ma bliskie spotkania
z naszym gorzkim bagażem – czterdziestką na karku.

To jest w trailerze filmu lub może koszmaru,
kiedy wszystko ucieka blisko coraz bliżej
oddalając nas złudnie i wtedy się budzę
ciągle śniąc o podróży, a z paska plecaka 
zwisa poobijany metalowy kubek,

i zrywam się do biegu na pustym peronie,
i skaczę prosto pomiędzy płynące wagony.

sobota, 6 stycznia 2018

Wiersz na 3 Króli bez korony



coś na śmieszne święto
















Baśń o trójce

Podkradają się nocą, a każdy jest inny.
każdy z nich niesie prezent albo tylko pretekst
do rozmowy o cudach i wczasach w Egipcie,
wpychając się do stajni, by zobaczyć dziecię.

Zła gwiazda, ciemna gwiazda drogę im wskazała
– dżi-pi-es zajumany w dalekiej Germanii?
Czy może boże słowo przekształcone w ciało?
Nieważne, skoro w końcu tutaj dojechali

i teraz chciwie patrzą w twarz spodziewanego
nadejścia nowych czasów, jak leży spokojnie
ściskając w piąstce skrawek wstążki przeciw złemu,
a w szopie śmierdzi mirrą, kadzidłem i gnojem.

Gdzieś w oddali śpi władza, kowal kuje gwoździe,
a oni się skradają, blisko, coraz bliżej,
by póki moc struchlała i zakrzepły ognie   
wydrzeć z kolebki deski na wiosenne krzyże.

piątek, 5 stycznia 2018

Aubade triste i nic więcej.

Dzisiaj możliwy jest tylko jeden wiersz. Taki dzień i taki pozostanie do mojego końca.








Aubade triste


Byłaś dziś rano mała, więc cię pokołyszę

w myślach, w mowie, w uczynkach i bez zaniedbania

za dni pachnące ciastem, przyszyte guziki,

za plastry przyklejane na zbitych kolanach.



Byłaś dziś rano lekka, więc mi uleciałaś

w przeszłość, w bajki, dzieciństwo i rozlałaś ciszę 

na dni, które nadejdą. Zamiast pożegnania.

Tyle mam w sobie krzyku, lecz nie mogę krzyczeć.



Byłaś dziś rano krucha, więc się rozsypałem,

na drobniutkie kawałki nie do poskładania.

Bez ciebie nie zapłaczę. Nie próbuję. Wcale.     

Smutek rozstań jest suchy. Ja zostałem. Mamo.





Mamie +5.01.2009