Mirra, kadzidło i ałun
wśród nocnej ciszy bóg się rozchodzi niby fale sejsmiczne
jedyny raz w roku – podśpiewuje Alicja – wtedy szczerze
wracam do zimy tam pod wartkim śniegiem biegnę
wtłoczona między pasażerów podmiejskich pociągów
a na peronie koczują królowie wioząc w walizkach
mirrę kadzidło i ałun by zatamować wyciek dobrych nowin
z jezusa który utknął po niewłaściwej stronie lustra
jak świerkowa igła wdeptana w dywan utkany z wełny
może ktoś zrobi zbawcy pożegnalny tatuaż z niskim numerem
zanim gorycz wytrawi ścieżki w skalistej wyżynie
lecz teraz po torach znów płynie do mnie światło
gwiazdy z podkulonym ogonem canes venatici