Alicja się rozrasta
- dziś kolejny z cyklu, za jakiś czas wkleję całość tego, co się zalicjowało do tej pory...
Ciało nosi nas za nic
czarnego psa – zbawiciela o nadżartej lufie,
który wypełni usta metalicznym smakiem
magnum. przed snem zamiast baranów
liczy głośno: trzy, pięć, siedem, ognia
– sztuka tracenia staje się nawykiem.
po Kurcie został przester i wymowna cisza
w osiemdziesiątej drugiej minucie płyty.
od tej pory Alicja celebruje wszystkie pożegnania,
a po nich moment, w którym kamień przesłoni otwór
w skale. ten czarny pies zna miejsca, gdzie szybko
dojrzewam – myśli Alicja dotykając piersi – a wszystko kusi:
wypij, zjedz mnie. przecież przyjdzie czas na łaskę
i wielkie ważenie: nabój jest parę gramów lżejszy
od rzekomej duszy. trzy, pięć, siedem, ognia.