Polowanie na zęby
[Goya się budzi mieście R.]
Baronowi ad vocem
za bardzo rozdrapałem zwiędłą rzeczywistość
i wiersz nie chce się goić, sączy niczym rana
ropiejąca od smutku – spod spodu wyłazi
zabrudzona podszewka, a na niej odciski
butów ludzi, co przeszli w kojącą niepamięć.
wiersz nie chce się
goić, a w domu głuchego
na próżno szukać dźwięków – to czysty realizm
zakuwany o świcie w dozę pesymizmu
od kiedy rządzi tutaj, na mocy kaprysów,
karzełek w oślej skórze jadący na
kocie.
wiersz znów nie chce
się goić. wiersz wciąż szuka żyda
na każdej stronie świata, gdzie podłość i zawiść
wydrapuje stalówką zakażone blizny
– więc już tylko zaciskam pościerane zęby
z nadzieją, że nie stracę ich po celnym ciosie
na rogu mej ulicy w dniu wielkiego święta,
gdy głupota z głupotą wymienią poglądy.
czerwiec 2017