Pizza z Pizarro
pierwsze lata konkwisty: zajęliśmy słońce,
po nim kolejne miejsca na najwyższych półkach
naszej małej lodówki. ot, stabilizacja,
kiedy pod folią szynka z czasem się zieleni,
dobrze zmrożona wódka zastępuje serce,
a przecier z pomidorów zagra krewkość uczuć
(w końcu podobny kolor i tak samo trudno
doprać potem ubrania potencjalnych ofiar).
dalszy podbój wstrzymało doniosłe odkrycie,
że właściwie jesteśmy na wszelki wypadek,
wciąż pilnując kolejki dla lepszych gierojów
lub hojniej pozbawionych przez matkę naturę
niepotrzebnych skrupułów w imię erystyki
oraz świętej mimikry. wkrótce przez brak ruchu
pokryliśmy się futrem z wszędobylskiej pleśni
wśród resztek capricciosy na szkle etażerki.
nie mieliśmy czułości, nigdy jej nie było,
a jedynie pragnienie, by się w nocy nie bać
i obracać przychylne, nie-niebieskie ciała
w akcie rozsiania genów, biorąc dobry przykład
od bogów wszechmogących i tych mniejmogących,
lecz przyrodzona kruchość wciąż nas skazywała
na zupełną porażkę. choć prorok nam śpiewał:
kiedy nic nie masz, nie masz i nic do stracenia
i nie obrastasz pleśnią, tocząc się przez czas.
------------------
Oh, well imagine,
As I'm pacing the pews in a church corridor,
And I can't help but to hear,
No, I can't help but to hear an exchanging of words,
What a beautiful wedding,
What a beautiful wedding,
Says a bridesmaid to a waiter,
Oh yes, but what a shame,
What a shame the poor groom's bride is a whore,
[Chorus:]
I chime in with a,
"Haven't you people ever heard of closing the goddamn door?"
No, it's much better to face these kinds of things,
With a sense of poise and rationality.
I chime in,
"Haven't you people ever heard of, closing the goddamn door?"
No, it's much better to face these kinds of things,
With a sense of,
[...]