Kolejny poratoniowy
Moonwalking
Brodskiemu
Dopóki mamy twarze, czas wygładza lustra
litościwie i czule. Jeszcze jest nadzieja
na nadejście uczucia, może raz ostatni,
a może raz kolejny na zimową nutę.
Niewiara wciąż układa senne scenariusze,
prostuje prześcieradła
i oszrania skronie,
niby mróz ostateczny niosący wyroki
bez prawa apelacji, powrotu na ziemię.
Dotknij mnie, a poczujesz, tuż pod opuszkami,
zwierzę, co oszalało przed kolejnym świtem
ze strachu, że nie będzie kolejnych dni z tobą
i ktoś wpisze je w bilans po ujemnej stronie.
A noc, gorzka jak migdał albo czekolada,
przepuści nas na drugą, lunatyczną stronę
i każe rozpoznawać dobrze znane ciała
tuż przed pogrzebem złudzeń, bez zbędnego jutra.----------------------------