Ballada z Wysocka (wersja 2011)
Płyniemy przez życie jak okręty
wcale się wstecz nie oglądamy
chociaż jak fala rzuca zdrajca los
kierunek rejsu obojętny
sygnały przeczuć pomijalne
nie kusi żaden nas zaciszny port
Kompasu nie ma, steru nie ma
i żagle wiatr już dawno zerwał
kotwicę zżarła wredna suka rdza
ze śmiercią nam nie do twarzy
z miłością nam nie pod rękę
a niech to wszystko jasny trafi szlag!
ze śmiercią nam nie do twarzy
z miłością nam nie pod rękę
a niech to wszystko jasny trafi szlag!
Człowieka odróżnia od anioła
wcale nie durnych brak skrzydełek
ale dwadzieścia tylko duszy gram
gdy zbrudzisz duszę nieśmiertelną
umyć ją w alkoholu można
kłopotów worek przez to jest bez dna
Spiritus flat ubi vult panowie
szklanice wznieśmy w górę prędko
zanim stoczymy się w delirium szał
z miłością nam nie do twarzy
ze śmiercią nam nie pod rękę
a niech to wszystko jasny trafi szlag!
z miłością nam nie do twarzy
ze śmiercią nam nie pod rękę
a niech to wszystko jasny trafi szlag!
Bo taki jest nasz zew odwieczny
by zmywać to co zmyć się nie da
na przykład cały pierworodny grzech
Sumienie, pamięć, ból, marzenia
wszystko co nas przy ziemi trzyma
znajdziemy zawsze na kieliszka dnie
Każdy z nas widzi w wódki lustrze,
kim był, kim jest i kim nie będzie
- prawdziwą z najprawdziwszych twarz
ze sobą nam nie po drodze
ze światem nam nie pod rękę
śmierć wybawieniem pewnym, niech to szlag!
ze światem nam nie po drodze
ze sobą nam nie pod rękę
śmierć jedna wybawieniem, niech to szlag!
(poprawki do wersji z 2007 r.)