Wymiękłem.
Z tym krajem łączy mnie już tylko grawitacja
Κομνηνός Κασταμόνου
Ἰδοὺ ὁ ἄνθρωπος
Tomiki Aubade Triste i Karmageddon dostępne w księgarniach:
"Sonet", Żeromskiego 27, Radom
"Księgarnia Literacka im Witolda Gombrowicza", Żeromskiego 83, Radom
"Tarabuk" ul. Browarna 6,Warszawa
"Czuły Barbarzyńca", ul. Dobra 31, Warszawa
także internetowo
czwartek, 25 października 2012
Następny etap - "Madafakafares"
Wymiękłem.
poniedziałek, 22 października 2012
Głodne, ruchliwe oko przebiega od pozy do pozy
Walijskie wieloryby [wiersz podróżny]
wydłubię z ciebie pestkę, a w to miejsce włożę
coś bezwstydnie miękkiego, żebyś mogła poczuć,
że trzęsie się i kołysze w hipnotycznym rytmie,
otwiera i zamyka – tak jak knebel usta
wydłubię z ciebie kolec, a w to miejsce wsadzę
coś niezwykle ciepłego, byś mogła zapomnieć
chłodne dworce i stukot pociągów co jadą
w miejsca zakażone przez ludzi bez dźwięku
wydłubię z ciebie drzazgę, żebyś mogła zlizać
kroplę, która popłynie po opuszkach palców
– między wargami utknie słony posmak nasion
z drzew złych wiadomości bezbrzemiennych w skutki
gdy wydłubię cię całą, jak śliwkę z polewy,
to będę patrzył cicho na śmierć w zawieszeniu
pomiędzy śpiącym ciałem a kolejnym krzykiem
na francuską nutę z mokrą magdalenką
bezsensowną niby życie
i tytuł nad wierszem
czwartek, 18 października 2012
Karmageddon na Pradze
Zapraszam
dziś
18 października 2012 r. o godzinie 18.00
do Centrum Promocji Kultury Praga-Południe
przy ul. Podskarbińskiej 2
w Warszawie
na mój wieczór autorski/ promocję tomiku "Karmageddon"
sobota, 13 października 2012
środa, 10 października 2012
odgłosy dawno zapomnianych rozmów, z dawno zamkniętych okien pozdrowienie
Cudzoziemie [march or die]
Rytuały nadbrzeżne, które odprawiałem,
zanim krzyk mnie wydobył na powierzchnię wody
razem z pierwszym oddechem, są dziś nieskuteczne.
Mogę najwyżej spęcznieć w podbrzuszu walizki
spakowanej na krótki wyjazd w niewiadome.
Nie ma mnie ani trochę, tym bardziej nie wrócę
do miejsca, gdzie zwinięta odpoczywa pamięć.
Przechwytuje niebaczne owady jak bursztyn,
bez ich woli i wiedzy, potem zakopuje
w piachu, za szkłem – widoczki
z podwórkowych śmieci.
Rytuały nadbrzeżne zaklinają moment,
gdy z walizek lub szuflad ulatnia się życie,
wraz z zapachem podróży. Drogi pustoszeją,
woda zabiera ślady i tylko wskazówki
tak uparcie prą naprzód, oddając nas ziemi.
wtorek, 9 października 2012
Świetlne pułapki, krańcowo boskie, zamiast naszych domów
So the
darkness shall be the light,
and the
stillness the dancing
T.S.Eliot East
Coker
och nie narzekaj że całkiem oślepłeś
to tylko światło przestało cię lubić
teraz omija twoje niewidzenie
wybiera punkty w których nie zatonie
gdzie nic nie przylgnie do lśniących krawędzi
do tych co wyszli do ciemnego kresu
nie dotrze nawet odblask zmartwychwstania
jesień wypali do samego filtra
przyjaciół krewnych a potem zagrzebie
pozostałości w płytkich zagłębieniach
możesz zatańczyć w miejscu niczym kurczak
rażony prądem albo strzelić w głowę
zanim cię stroszku przytuli do siebie
pan lunaparków i smutnych miasteczek
który od nie zaczyna każde zdanie
nawet gdy stwarza
niech się stanie jasność
czwartek, 4 października 2012
Raczej wchłaniając niż dając się chłonąć
Dzień nad zatoką
At low
tide like this how sheer the water is
Elizabeth Bishop The Bight
ryby chętnie wychodzą na brzeg, bo podobno
koniec świata już blisko i zaczną tym razem
„bez nas”. cała nadzieja w tych surowych słowach,
które spakują początek i koniec,
a potem wyślą w nieznanym kierunku – najdalej
od rzeczy.
tam, na słonej powierzchni, będą tonąć listy
niewysłane do ciebie, „niedotarte” do mnie,
pełne nieprzyzwoitych wyrazów współczucia
za brak wiary, że „miłość na pewno rozdzieli”
albo raczej rozedrze na strzępy w niedzielne
popołudnie.
jeśli ryby rozpoczną bez nas, nie zepsuje
ciszy żadne westchnienie, prośba, powitanie.
przecież potrzeba czasu, by wykształcić nowe
języki i wynaleźć słowa dla nazwania
rybich uczuć.
zapewne powielą kilka naszych pomyłek,
bo w końcu i w początku wszyscy mamy „może”.
środa, 3 października 2012
Bądź spokojna i pozwól, by ciemność zstąpiła na ciebie
Siódmy
pacierz sajgoński [szeptun]
He was just a word for me.
I did
not see the man in the name any more than you do.
Do you
see him? Do you see the story? Do you see anything?
Joseph
Conrad Heart of Darkness
wpatrzeni w wodę przez szczelinę dłoni
mierzymy rzeki ścięte niczym żółtko
i oczyszczamy rany ropiejące
w słońcu którego nie ma za wysoko
– zrzucił je ogier spłowiały od cwału
hjułiiiiii krzyczymy jak wściekłe chochliki
kiedy szepczący trąca palcem ciemność
w brzuchu nam brzęczy rój zbudzonych trzmieli
taszczących ciężkie łuski z półcalówek
nad oparami z ryżowego pola
nasz pan zamawia wszystkie dzienne sprawy
przyjmuje litość za drobną monetę
i każe wznosić ręce dzieci w stosy
by wszechmogący mógł zaszczepić wiernych
zsyłając na nich dioksyny lub fosfor
u wodopoju gdzie razem klęczymy
chłepcząc łapczywie każdy pański pomruk
język nam cierpnie od chłodnej słodyczy
i niebo tli się wolno jak opłatek
– przełknijmy ciało gorliwi do szczętu
Subskrybuj:
Posty (Atom)