Presja D.
przez palce przeciekają – światło i godziny,
palą się żwawo palce, czas się bólem pasie,
a przypowieść psalmiczna, z wątkiem melodycznym,
skwierczy, parskając tłuszczem, w bezsensownym transie
stu słów porozwieszanych na stalowych drutach,
którymi ktoś nam zaszył spopielałe usta.
jest czas, bo czasu nie brak, czas nas sam kołysze,
wydając samotności, obtaczając w ciszy
niby w otartej bułce, potem zrzuca w ciemność
pełną spotniałych myśli, że jest wszystko jedno,
że przejść na tamtą stronę można bardzo łatwo
i nie ma już różnicy czy tunel, czy światło.
spalone światłem palce nie dotkną nikogo,
bardziej niż news wczorajszy, niż za drutem słowo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz