Jeden z nowszych (dla odmiany).
Kraina ostów [Requiem dla Pana Cogito]
Cogito dawno umarł, może nigdy nie żył,
bo w tej ziemi osobnik o mądrym obliczu
nieodmiennie wygląda jak niesmaczny dowcip
lub pawie pióro wpięte w berecik z antenką.
Nigdy nie żył, dlatego lokalni Chińczycy
w swoich klitkach z betonu trzymają się mocno
wszystkiego co najbardziej, najzwyczajniej spsiałe,
wybierając nad wolność krany z ciepłą wodą.
Cogito by nie przeżył ani pół minuty,
w swojskiej krainie ostów: ene due rabe,
gdzie kwestię smaku grzebie łaciński przecinek
wpychany między słowa jak skarpeta w sandał.
Nawet kredowe koło na startym chodniku
to szubieniczna pętla, w której by zawisnął
grając w te same klasy i bezradnie płacząc
nad śmiercią filozofa przy zgaszonej lampie,
więc nigdy go nie było – z naciskiem na ergo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz