Sezon konkursów poetyckich kończy się i wiersze powoli "zjeżdżają na bazę". Wczoraj pierwszy, a dziś kolejny. Reszta w miarę rozstrzygnięć.
Nad rzekami [psalm niedorzeczny]
Rozlałem dzisiaj wodę. Krzyczała jak ogień,
bo miała wypisane na skórze imiona,
których używasz wtedy, kiedy jesteś ze mną,
kiedy żegnamy czule krew, ciało i rozum.
Rozsypałem garść soli z martwego jeziora,
by przynieść pecha pechom i odczynić urok,
którym cię obdarzyła matka wszystkich genów
na moje pokuszenie po drodze do nocy.
Rozdeptałem opłatek, chleb rzuciłem w błoto,
by słowo się nie stało, osaczył je patos,
który nie daje nabrać dystansu do chwili
najbardziej niedorzecznej, najmniej niepotrzebnej.
Podobno ci, co proszą, w końcu otrzymają,
jeśli więc choć na chwilę zapomnę o tobie,
niech język trwale przyschnie mi do podniebienia
nim rozkrzyczaną wodę uspokoi ogień.---------------------------------------------------------------------------
I tak mi się skojarzyło jakoś
Hey little girl is your daddy home.
Did he go away and leave you all alone.
I got a bad desire.
I'm on fire.
Tell me now baby is he good to you
Can he do to you the things that I do
I can take you higher
I'm on fire
Sometimes it's like someone took a knife baby
Edgy and dull and cut a six-inch valley
Through the middle of my skull
At night I wake up with the sheets soaking wet
And a freight train running through the
Middle of my head
Only you can cool my desire
I'm on fire
------------------------------------------
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz