Lupara [a tergo lupi]
Chcę wydrzeć z siebie wilka, bo zostawia wszędzie
fragmenty szorstkiej
sierści i krople posoki,
kładzie pod twoim
oknem, rozpoczyna koncert,
a niebo śni się
łatwo, jak przetarty worek,
z którego cieknie
ziarno, spadając na drogę.
Chcę wydrzeć z siebie
wilka, co nie jada z ręki
i nie szykuje mrozom
powitania solą,
chleb zachowując
skrzętnie dla spóźnionych gości
- kiedy wreszcie
nadejdą, zima cicho pęknie,
spocznie pomiędzy
krami do kolejnej bieli.
Chcę wydrzeć z siebie
wilka, żeby padł od razu,
zamiast męczyć się
długo i brudzić skowytem
jasny kawałek nici,
spinającej brzegi
oczu zaszytych w
lesie, gdzie mogę bezkarnie
zginąć z własnego
życia. Być bez odpowiedzi.
Podoba się :)
OdpowiedzUsuńTe trzy pierwsze wersy są dosyć niemrawe. Jakby przewidywalne w skojarzeniach. Później jednak wszystko zaczyna się układać w spójny, liryczny obrazek. Pięknie.
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze to zginąć z własnego życia jest trochę w stosunku do reszty nazbyt "szpanerskie".
Ale ogólnie, bardzo podoba mi się .
lubie te wiersze
OdpowiedzUsuń