Pies z gramofonem [hmv]
Kiedy miałem dziewięć lat, usłyszałem, że Bóg
nadaje imiona swoim wiernym psom.
Odtąd, z poczucia obowiązku, szczekałem,
wyłem do księżyca i regularnie iskałem się
z grzechów. Pan mnie nagradzał manną z mlekiem.
Potem wyrosły mi kły – bez mlecznych kontekstów
– i pazury. Księżyc był tylko sygnałem mgielnym
wskazującym drogę powrotu z sekretnych wypraw
lub żarliwych rui. I coraz częściej podnosiłem nogę,
by minąć skrótem wszystkie dzienne sprawy.
Pan mnie nagrodził manną z samych rozczarowań
za wierność imieniu i wewnętrznym głosom.
Za każdy skrawek wyleniałej sierści oddałem niebu
skowyt. Nie wiem, czy ktoś wysłuchał śpiewu
i czy jakiś majster znalazł dla mnie woskowy wałek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz