a teraz ułóż mnie do snu (wiktoriańska galeria pośmiertna)
mamy otwarte oczy, ale nie sięgamy wzrokiem
głębiej niż na paznokieć. za to oni widzą
nieuchwytne oznaki zmierzchu. te uśmiechy
pełne zakłopotania, kiedy ślizgamy się po powierzchni
życia jak cicha rtęć zastygająca na szklanych płytkach.
rankiem zdejmiemy odciski z własnych śladów.
jedyne co nas oddziela od wspólnych niedzielnych spacerów,
to soczewka i rozbłysk magnezu w wąskiej szczelinie,
szelest martwych koronek, metalowy stelaż.
resztę zgasi sztywna cisza. stracimy ją bezpowrotnie,
gdy tylko otworzymy usta. otwór na klucz albo żeton.
obraz jest czysty, mówi: śmierć to miejsce, nie czas.
z tomiku Karmageddon (Warszawa 2012)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz