Nenia
we śnie przychodzi do mnie matka.
przeprasza, że jej tutaj nie ma,
gdyż wyjechała nagle w podróż
bez planu i bez pożegnania.
pamiętam, w tamten mroźny ranek,
kiedy przez chwilę stała ziemia,
zły głos słuchawce przekazywał
wyrok, jak przepis na szarlotkę,
bo przecież taki odjazd w zimie
zakłóca białym picie kawy
w zaciszu melin pielęgniarskich,
więc trzeba skrócić komunikat
dopóki jeszcze ciepłe w kubku,
nieważne, że ktoś bliski spłynie,
wytrze się szmatą i po sprawie,
a potem wyda, co zostało.
złość pozostała, a w termosie
z indyka zmiksowany wywar,
krem, mydło oliwkowe,
które kupiła babci wnuczka
i żal, na szarym końcu miasta,
że czasem pożegnalne słowa
trafiają w pustkę, gdyż adresat
się wymeldował bladym
świtem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz