Litania do wielkości urojonej
Nie ma snów śnionych wspólnie
Stanisław Lem
Alicjo,
wieżo z kości skroniowej rozszczepionej strzałem
na drzazgi, które wpełzną pod brudne paznokcie
wyciągając najbardziej intymne zwierzenia
z oddechu zdradzonego o świcie przez głupich.
z oddechu zdradzonego o świcie przez głupich.
Alicjo,
panno łaskawsza zimą dla ziaren gorczycy
szeleszczących w poduszkach ludzi bez sztywnego
kręgosłupa z głowami pustymi od trawy
wypalanej na wietrze skostniałym jak skowyt.
Alicjo,
matko pory deszczowej i śliskich kamieni,
ryb rysowanych gładko przez wiernych na maskach
samochodów płonących od rzutu butelką
pełną bliskiego wschodu albo złych skłonności.
Módl się za nami, kiedy suchy opis
zabije czułość skrytą w zagłębieniu dłoni
i pozostanie tylko senne miejsce
po lewej stronie grzyba, które może zmniejszyć
świat do rozmiaru doskonałej próżni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz