Utomlonnyje sołncem III
lato opuszcza mnie jak kobieta znudzona stałością
ciśnień i temperatur, skazami na słońcu.
w walizkach chowa kłąb fatałaszków,
kilka przypadkowych chwil w pełnym skwarze,
wers z letnich chłopców o naklejce na tylnej szybie
cadillaca. nie ogląda się i nie wraca.
koniec ćwiczenia gam, bo już nie zagram na niej
(palce sztywnieją rankiem na wrześniowym
chłodzie) i nie poczuję w jakiej skórze można
pulsować wspólnym tętnem. zamiast zastawek
rosną marginesy pełne nieumyślnych błędów.
mam dziś chorobę sierocą i nie zawaham się jej ulżyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz