Huśtawki
to wszystko jak w reklamie - dżins i styks, i neon,
wszystko, które jest niczym, w pustce się zagięło.
powracasz, skąd wyszedłeś, domknąć życie, pętlę.
zaciskasz ją dokładnie (jeszcze jeden węzeł),
łudząc się, nadaremnie, że rozpoznasz jutro
Atlantydę w prawdziwej postaci. ze smutkiem
uśmiechasz się do lustra, nie znasz odpowiedzi
o marszrutę. wiesz dobrze – wciąż na oślep jedziesz.
zadyszka. pauza. schodek. walizka na półkę.
to jest nowy początek życia? syk (gdy tłuczesz
kolano), inwektywa, ciężka jak cholera,
po co ci tyle gratów? przecież się wybierasz
w jedną stronę, starannie zacierając ślady.
październik, morze, mewy, pasmo siwej piany
pokryło bielmem piasek. moczysz w wodzie stopy
(buty wysuszysz w locie), teraz szybko podpisz
pocztówkę, może dojdzie. szum wysokich sosen
przywabia cię przestrzenią,
spóźnionym łopotem
ptasich skrzydeł i
lękiem - kipi pod nim pustka.
niebo jest za daleko, więc pójdziesz się huśtać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz