Z tym krajem łączy mnie już tylko grawitacja

Κομνηνός Κασταμόνου

Ἰδοὺ ὁ ἄνθρωπος


Tomiki Aubade Triste i Karmageddon dostępne w księgarniach:
"Sonet", Żeromskiego 27, Radom
"Księgarnia Literacka im Witolda Gombrowicza", Żeromskiego 83, Radom
"Tarabuk" ul. Browarna 6,Warszawa
"Czuły Barbarzyńca", ul. Dobra 31, Warszawa
także internetowo


http://sklep.danmar.waw.pl/?4,karmageddon-pawel-podlipniak

http://ksiegarniagombrowicza.osdw.pl/


poniedziałek, 30 listopada 2015

Born to run

Pojarzynowo, jeden z nowszych. 






Born to run


Where we really wanna go
And we'll walk in the sun
But till then tramps like us
Baby we were born to run
Bruce Springsteen Born to Run


w ażurach liści galopuje światło
sącząc żółcienie, wojsko po wsiach stoi,
to już ta pora, kiedy dzień się kurczy
tuż przed ucieczką na drugi brzeg roku,
gdzie możesz ze mną kochać się najbardziej
na całym świecie na śmierć telewizji,
odkąd pod kurzem zdechł wściekły odbiornik,
a w nim gromady wędrujących ludzi,
wyborcze gęby i złe wiadomości.

przez te koronki tętni szybkie światło
o barwie miodu, po wsiach stoi wojsko
i dni się łatwo, zbyt pospiesznie sypią,
kiedy mnie bierzesz w swój wykwintny nawias
żywcem wycięty z ciepłej kamasutry
poza zasięgiem wystrzelonych rakiet,
a ja się staram, by nie padło słowo,
które odbierze pokój i niepokój,
wprost nazywając nam słoneczną porę.

i prawie słychać to siarczane drżenie,
opada ażur, stoi wojsko po wsiach,
więc zastygamy w pozach do odlotu,
a to rozstają się z nami wspomnienia
z ciepłych poranków, gorących wieczorów,
co aż się proszą, by dobrze zrymować
i zgrabnie sparzyć żeńskie razem z męskim,
zanim zaniknie nam tak nieintymnie

światło w twych włosach pod moim dotykiem.


----------------------


czwartek, 26 listopada 2015

And the night comes on

Kolejny zaległy, pokonkursowy.




Żeglując do Celebrity Splash

Of what is past, or passing, or to come
William Butler Yeats Sailing to Byzantium

I
ten kraj jest do niczego (czytaj: dla nikogo), młodzi
żeglują w inne miejsca, starzy pozostają
w swoich kątach, czekając aż ręce załamie
nad nimi jakiś zbawca, gdzieś tam, w wielkim świecie,
mijają pory roku, a bogurodzica
brzmi lepiej po remiksach lokalnych didżejów.

II
raz uwolnione zło powraca w kolejnych odbiciach,
przewidywalne do bólu, więc ściszając fonię
w cyfrowym odbiorniku przewidzisz dokładnie
treść kolejnych bajeczek, baśni i podsłuchów,
obiecanek-cacanek, a głupim wciąż radość,
że można bezkarnie zanurzać się w błocie
jak śmiertelnie ranne zwierzęta z pętlą drutu na szyjach,
a stopy wciąż drgają o cale nad ziemią, łopoczą
w rytm mazurka, choć nikt nie pamięta
więcej niż ze dwie zwrotki z echem póki póki.

III
o gaude mater, zwana potoczyście kurwą,
odmieniana przez wszelkie możliwe przypadki,
na sto głosów i więcej,
o wielki przecinku, boski przerywniku
myśli, mowy, uczynków, nasza wielka wino,
wyrzucie pszennoburaczanych sumień,
ty jesteś nigdzie, ty jesteś prawdziwą ubulandią
– ojczyzną słusznie znarowionych koni
i jeźdźców bez głowy, którym jakiś błazen
przyszył na plecach skrzydła, dla smutnego żartu,
a potem wypuścił do szarży na wiatraki.
boże młyny mielą w tobie najmniejsze dobro
na niestrawną papkę
pod okiem obojętnych na wszystko lekarzy.                          

IV
osmolona  kolebka ciągle się kołysze,
wiatr plecie smalone duby w postarzałe uszy
i słychać w tle dźwięk skrzypiec 
(skrzypi na nich chochoł w koronie cierniowej,
co miał chronić róże przed zbytnim wychłodzeniem),
lecz jest do niczego i dla nikogo całkiem
słomiana piosenka w zapustnej krainie,
a po niej rym się wsącza skradziony przykładnie:
co nie przeminęło, nie mija, nie minie. 

 ----------------------------------

środa, 18 listopada 2015

Co nas nie zabije, to nas ułaskawi



Tym razem bez obrazka, bo nie znajduję dobrego komentarza do ostatnich ułaskawień.
Jeden z nowszych, sprzed kilku miesięcy.


Gaude mater


nie pytaj mnie za co jestem gotów umrzeć
spytaj raczej za co jestem gotów żyć
bo przecież są dwie ciemności
a każda ważniejsza i głośniejsza od siebie samej

mieszkanie w ciemnym ogniu ma swoje zalety
bo mogę stanąć obok i nie bywać z wami
na samotnym swoim w przycichłym pokoju
w granicach upadłego miasta gdzieś hen na mazowszu

od kiedy odciąłem kablówkę wymieniłem okna
rozróżniam coraz więcej odmian tego mroku
który spowija matczyznę tak jak dym pasiekę
tuż przed rabunkiem uli nim odejdą pszczoły

nie pytaj mnie bo odpowiedź może cię obrazić

wtorek, 10 listopada 2015

A dzieci jak zwierzęta krzyczą nieśmiertelnie

Znów pokonkursowo jeden z nowszych







Allahu Akbar


A dzieci jak zwierzęta krzyczą nieśmiertelnie,
zdzierają boskie gardła, te jedwabne krtanie
by już za chwilę wiedzieć to na pewno,
to jedno, że zakopią i dzieci ich dzieci.
Anna Piwkowska Zakopią nas, zakopią, proch rozsypią


jak wysadzić niemowlę zanim się zakrzyczy
tak na śmierć nieprzytomnie dla cudzej rozrywki
niby bomba pułapka na świat przywabiona
przez nierozsądek matki i nagłe zderzenia
wprost na spotkanie z bogiem o tysiącu twarzy
który nas zakopuje na skraju pustyni
usypanej z milionów literowych ziaren
samych niedobrych nowin wprost z czary goryczy
nawet jeśli od smaku cierpną suche usta
nie mogąc nawet szepnąć zabierz ojcze  zabierz
bo przecież nikt nie słucha kiedy płacz się zmienia
w zagłuszany wybuchem lub wystrzałem skowyt

jedno jest nieśmiertelne strach w dziecięcym oku
bezrozumny w obliczu próby generalnej
mass mordu lub innego rodzaju endlösung
więc nic z nas nie zostanie po tym ramadanie
najwyżej garść odpadków zmiecionych pod dywan