Z tym krajem łączy mnie już tylko grawitacja

Κομνηνός Κασταμόνου

Ἰδοὺ ὁ ἄνθρωπος


Tomiki Aubade Triste i Karmageddon dostępne w księgarniach:
"Sonet", Żeromskiego 27, Radom
"Księgarnia Literacka im Witolda Gombrowicza", Żeromskiego 83, Radom
"Tarabuk" ul. Browarna 6,Warszawa
"Czuły Barbarzyńca", ul. Dobra 31, Warszawa
także internetowo


http://sklep.danmar.waw.pl/?4,karmageddon-pawel-podlipniak

http://ksiegarniagombrowicza.osdw.pl/


środa, 31 lipca 2024

Od słowa o słowach - Tumoral blues

 

 

 

 

Tumoral blues

czyli przepraszam panie Auden

 

muszą być o czymś jeśli mają zdechnąć

jak pies pod stołem z przejedzenia piano

bez wycia syren ze słuchawką w pysku

wlepiając tępo ufne ślepia w skrawki

powietrznych maszyn do robienia wersów

 

tak chętnie sięgam po całkiem zatrute

krzyczące wyłącz najpierw wyłącz siebie

gdy pora trochę oszaleć bez planu

powrotu z góry kiedy przaśne niebo

zaciera napis cieknący z dysz zwrotki

 

muszą wyrosnąć jak skrzywione tkanki

z ułomnym kodem czy soczyste kości

zgniatane w zębach przez zwykłe legawce

one się zlękną smyczy w pańskim ręku

cienia doliny przez którą idziemy 

 

 

z tomiku: Karmageddon (Salon Literacki, Warszawa 2012)

wtorek, 30 lipca 2024

Czasem tak się tylko przypomina, że się w zasadzie nie pasuje (Kolumbiada [Jasna macierz])

 

 

 

 

Kolumbiada [Jasna macierz]

 

 

 

Tam, za morzami, nie będzie zapewne wcale tak straszne

To że się nie jest już nikim

W.H.Auden Morze i zwierciadło

 

 

Stąd trzeba uciekać, bo rześkie powietrze przegryza

nawet stal i kamień. Trucizna jest wszędzie,

gdzie stopę postawiła nasza jasna macierz

z ryjem pociętym w paski przez niegrzecznych chłopców.

 

Trzeba. Jednak boję się wyjechać w jakieś lepsze miejsce.

Wciąż mam przeczucie, że za późno, gdyż noszę w żyłach

zarazek, jad, który zabiorę aż na koniec świata,

gdzie jasna macierz wije gniazda dla swych chromych dzieci.

 

Może jest sposób, żeby mnie odkazić, zabić nie całkiem,

a potem poskładać w nowy kształt i nadać kierunek,

zanim utknę na brzegu, zanim jasna macierz uśpi fale.

Po drodze zgubię resztki bieli i czerwieni. 

 

z: Madafakafares (GSW BWA Olkusz 2014)

środa, 22 maja 2024

Po XII konkursie im. R.Wojaczka - wiersz 3: Leon Kowalsky

 


 

 

 

 

 

 

 

 

Leon Kowalsky

 

Wake up! Time to die!

Leon Kowalsky, Blade Runner (1982)

 

wasz bóg już się nie deklinuje,

on się nie odmienia nawet przez wszelkie przypadki

– gdziekolwiek jest ogień, powietrze i wojna,

zastyga nieludzko, bezradnie na grzbiecie

śliskiej  góry (i nie jest to tabor).

 

przewróciliście go na plecy, jak martwą dziewicę,

więc teraz bezradnie przebiera nóżkami,

wpatrzony w ciemniejące powłoki niebieskie,

a każda przypomina złachany aksamit,

gdzieś w ramionach mgławicy oriona. 

 

ten żółw nieodmienny, bez matki sławienej,

jest głuchy na wasze skargi, a daremny wołacz

tylko zakłóca koniec łóżkowej modlitwy

daremnym, cienkim wzwodem wykrzyknika

i nawet jeśli „o” pęcznieje, to nie jest to manna.

 

czy ktoś go uratuje, postawi na nogi, by mógł

popełznąć dalej w krainę bezsensu?

pozwólcie dzieciom strzelić w głowę żółwia

– niech nie przychodzi nic już do nikogo,

nawet w największą z przenajświętszych niedziel.